3. Z dala od zgiełku - Thomas Hardy
Kilkakrotnie sięgałam po literaturę klasyczną, jednak zawsze z marnym skutkiem. Muszę po prostu dać za wygraną i zaakceptować, że mi się klasyczna literatura nie podoba i jej fanką nigdy nie będę. Tak właśnie było z dziełem słynnego pisarza - Thomasa Hardy'ego - "Z dala od zgiełku". Fabuła nawet mi się podobała, jednak wykonanie i słownictwo strasznie mnie męczyło. Przy tej książce trochę się znudziłam. Jednak film z Carey Mulligan i Matthiasem Schoenaertsem to całkiem inna historia, gdyż oglądałam go z wielkim zainteresowaniem. Wielki szacunek dla Carey, która wyśmienicie wcieliła się w rolę Batseby.
2. Najdłuższa podróż - Nicholas Sparks
Jak przeczytałam tę powieść zaledwie kilka dni po jej premierze w Polsce, to trochę zwątpiłam w Sparksa i w jego możliwości dalszego tworzenia... (na szczęście później przeczytałam "Dla ciebie wszystko" i trochę uspokoiło mnie to, że Sparks jednak dalej potrafi dobrze pisać). Uważam, że "Najdłuższa podróż" jest najgorszą książką w jego dorobku. Jest nudna, przewidywalna (a pisarz przecież naprawdę czasem potrafi zaskoczyć), a bohaterowie denerwujący. Jednak jak to ma w zwyczaju, zawsze po lekturze przychodzi czas na obejrzenie adaptacji. Filmem z Britt Robertson i Scottem Eastwoodem w roli głównej byłam zachwycona! Ich miłość jest tak słodka, jak powinna być, bo myślę, że taki był zamysł autora, choć jemu to nie za bardzo wyszło. Pomiędzy aktorami czuć było chemię i naprawdę przyjemnie się ich oglądało.
1. "Żona podróżnika w czasie"/"Zaklęci w czasie" - Audrey Niffenegger
Mimo szczerych chęci, nie udało mi się przebrnąć przez książkę Audrey Niffenegger pt." "Żona podróżnika w czasie". Najpierw obejrzałam film, a dopiero później dowiedziałam się, że powstał na podstawie powieści. Jakaż była moja radość i oczekiwanie, gdy po tym cudownym filmie sięgnęłam po książkę, bo myślałam, że taki film to musiał powstać na podstawie naprawdę czegoś rewelacyjnego... Nawet nie pamiętam ile stron przeczytałam, ale raczej niewiele, bo nie miało to nic wspólnego ze słodką parą jaką stworzyli Henry De Tamble i Rachel McAdams. Razem przedstawili świetną historię, czego niestety nie mogę powiedzieć o powieści.
***
A wy co myślicie o tych powieściach i ich ekranizacjach które przedstawiłam?
Czy również możecie podać kilka przykładów, gdzie film wygrywa z książką?
Niestety nie mogę się odnieść do wymienionych przez Ciebie przykładów :) Sama ostatnim razem bardziej doceniłam film niż książkę przy okazji ekranizacji "Zniewolonego", natomiast spore rozczarowanie spotkało mnie w przypadku "Poradnika pozytywnego myślenia"... :)
OdpowiedzUsuńTo, co przedstawiłaś to akurat nie moja bajka... ogółem jestem za przewagą książek, ale np w przypadku "Gwiazd naszych wina" film poruszył mnie bardziej.
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Najdłuższą podróż - czytałam i oglądałam - mam mieszane odczucia książka - film. Na zaklętych w czasie jakoś nie mogę się przełamać.Dwa razy podchodziłam do filmu i fiasko.
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę odnieść się do Twoich przykładów, bo nie znam ani książek, ani filmów. Ale w moim przypadku to zawsze książka wygrywa - nie znam filmu lepszego od literackiego pierwowzoru. Ewentualnie film może być równie dobry jak książka np. "Mechaniczna pomarańcza" :)
OdpowiedzUsuńNo coś ty... ja bardzo lubię tę książkę Sparksa i wcale nie uważam, że bohaterowie są denerwujący... złamałaś moje serce :) ale film moim zdaniem wcale nie jest gorszy - jest świetny tutaj zgadzam się z Tobą :) Co do ,,Zaklętych" słyszałam różne opinie o książce i nie wiem czy kiedyś wpadnie w moje łapki, ale film chętnie bym zobaczyła!
OdpowiedzUsuńNiestety co do "Najdłuższej podróży" się zgodzę. Jednak "Zona podróżnika w czasie" jest jedną z lepszych książek jakie czytałam i nigdy mi się nie znudzi. Ekranizacja jest dobra, ale książka lepsza:D
OdpowiedzUsuńDla mnie na pewno wygrywa "Szkoła uczuć", czyli adaptacja książki Nicholasa Sparksa. Książka jest świetna, ale film o wiele, wiele lepszy.
OdpowiedzUsuńNie mogę odnieść się do przytoczonych przez Ciebie przykładów, bo ani nie czytałam tych książek, ani nie oglądałam ich ekranizacji, ale to prawda, że zdarzają się nieliczne wyjątki, kiedy film okazuje się lepszy od książki.
OdpowiedzUsuńPierwszy przykład - "Forrest Gump". Uważam, że książka jest bardzo słaba i mocno przekombinowana, wręcz ocierająca się o absurd totalny. Film natomiast jest absolutnym dziełem - bawi i wzrusza. Kocham go i oglądałam nieraz. Książkę, co prawda, przeczytałam po obejrzeniu filmu, ale pozostał mi po niej niesmak. Zdecydowanie wolę filmowego Forresta.
Drugi przykład - lubiane i nienawidzone "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Książka, przez "przemyślenia" bohaterki i jej, pożal się boże, wewnętrzną boginię, jest po prostu infantylna. Film, dzięki temu, że nie zaglądamy do głowy Anastasii, wiele zyskuje, mimo iż nadal nie należy do wybitnych.
Inny przykład, i za niego mogę być zlinczowana, ale to "Władca Pierścieni". Ponownie, film w reżyserii Petera Jacksona widziałam najpierw, ale byłam szczerze rozczarowana, że kilka z moich ulubionych scen to jedynie wizja filmowców, a w książce są przeciągnięte i przegadane - np. narada u Elronda. W filmie dynamiczna, w książce statyczna. No i nie polubiłam się z Tomem Bombadilem... Co za rozśpiewany hippis. ;) Przeczytałam trylogii tylko pierwszą część i przez przydługaśne opisy nie sięgnęłam jeszcze po kolejne. Może jeszcze to nadrobię. Wypadałoby...
No właśnie, zapomniałam o "Władcy pierścieni"... Filmy ubóstwiam, są naprawdę rewelacyjne, ale przez książki jeszcze nie udało mi się przebrnąć, chociaż próbowałam. I też uważam, ze wypadałoby jednak je przeczytać ;)
UsuńNiestety nie mogę nic powiedzieć na ten temat, gdyż nie czytałam książek, ani nie oglądałam filmów. Jednak ufam i po książki już raczej nie sięgnę, nie mówiąc już o tym, że literatura klasyczna również nie należy do mojej ulubionej.
OdpowiedzUsuńW pełni się z Tobą zgadzam. W tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć konkretnego przykładu, ale już wiem, że muszę obejrzeć "Z dala od zgiełku" :)
OdpowiedzUsuńZ ostatnią pozycją zgadzam się w stu procentach :) Film jest rewelacyjny, pełny emocji, natomiast książka... średnia :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogę wypowiedzieć się na temat twoich przykładów. Ale mogę ze swojej strony dodać, że Harry Potter moim zdaniem lepiej wyszedł na ekranach kin niż w książce. Z tego względu, że książki są dużo mniej niespieczone, a na filmie faktycznie można się trochę przestraszyć. Pewnie ma to związek z tym że książka jest pisana dla młodzieży, a film jest dla starszych widzów.
OdpowiedzUsuńRównież nie znam tych filmów i książek, dlatego nie ocenię. W moim przypadku książki zawsze są pierwsze, wnoszą element zaskoczenia. Obejrzenie później filmu już nie jest tak ekscytujące, już wiem, czego się spodziewać, dlatego dla mnie zawsze książka jest lepsza od filmu, choć niektóre filmy są bardzo zrobione i lubię do nich wracać :)
OdpowiedzUsuńHmm nie znam tych filmów i książek, ale bardzo lubię filmowe Przeminęło z wiatrem, jest genialne;)
OdpowiedzUsuńla mnie przykładem takiego utworu jest Niezgodna - książka była byle jaka w moim odczuciu, ale za to film uratował wszystko ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do "Niezgodnej", że film jest lepszy, ale książka mi się akurat bardzo podobała ;) Tylko film trochę bardziej.
UsuńNie znam dwóch pierwszych pozycji, ale ostatni film oglądałam i byłam zachwycona :) Dobrze wiedzieć, że książka nie jest warta przeczytania :]
OdpowiedzUsuńWłaściwie żadnego filmu nie oglądałam, a nawet nie czytałam książek, ale zastanowię się nad "Z dala od zgiełku" :)
OdpowiedzUsuńDwóch pierwszych ani nie czytałam ani nie oglądałam. A co do "Żony podróżnika w czasie" też najpierw obejrzałam film i bardzo mi się spodobał. U mnie różnica była taka, że później przeczytałam pierwowzór i również byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się, że czasami zdarza się, że ekranizacja jest lepsza od książki!
Nie znam tych tytułów ani pod względem książki, ani pod względem ekranizacji, więc nawet nie mam porównania.
OdpowiedzUsuńZapraszam:
kruczegniazdo94.blogspot.com
Twoje propozycje są mi nie znane. Totalnie nie moja bajka. ;) Zastanawiam, się czy potrafię podać jakiś film lepszy od książki, ale niestety nic mi nie przychodzi na myśl. Chyba jeszcze nie trafiłam na taką produkcję. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://geekbsf.blogspot.com/
Z zestawienia widziałam i czytałam tylko "Zaklętych w czasie". No cóż Erica na ekranie trudno "przebić"
OdpowiedzUsuńZ wyżej przedstawionych przykładów znam tylko "Z dala od zgiełku". Jako, że lubię literaturę klasyczną, także ta powieść mi się podobała, choć faktycznie, zwłaszcza na początku ciężko przywyknąć do języka :) A ekranizacja była świetna! A końcowa scena - miodzio :)
OdpowiedzUsuńW przypadku Sparksa, zawsze filmy są lepsze od książki. Co do Żony podróżnika w czasie - zmartwiłaś mnie, bo film widziałam i kupiłam książkę z wielką nadzieją na świetną lekturę... może nie będzie tak źle? ;(
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za Sparksem, ale w książce "Najdłuższa podróż" akurat się zakochałam, więc boję się jednak ekranizacji :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Poradnik pozytywnego myślenia umieściłabym na pewno na takiej liście :)
OdpowiedzUsuńŻadnej ekranizacji, jak i książki, którą przedstawiłaś nie znam, ale do swoich typów, gdzie ekranizacja była o wiele lepsza od książki to: Niezgodna, Gwiazd naszych wina, Jesienna miłość (Szkoła uczuć). W szczególności ta ostatnia ekranizacja biję książkę na głowę.
OdpowiedzUsuńJa w sumie chyba jeszcze nie spotkałam się z taką ekranizacją, która byłaby lepsza od książki, ale może zapoznam się z tymi Twoimi propozycjami ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Żonę podróżnika w czasie" i oglądałam film na jej podstawie i muszę przyznać, że zarówno książka jak i film bardzo mi się podobały :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
houseofreaders.blogspot.com
Czytałam "Najdłuższą podróż", ale filmu jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Bardzo jestem ciekawa tej ekranizacji :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie Czekolada film jest lepsza od Czekolady książki ;)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie znam książek ani filmów...
OdpowiedzUsuń