Autor: Jessie Burton (pochodzenie: Wielka Brytania)
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: listopad 2016
Liczba stron: 470
Forma: papierowa (moja biblioteczka)
Moja ocena - 7+/10
WSTĘPNIE...
Tajemniczy obraz nieznanego autora pojawiający się znikąd po wielu latach, po którym jednak widać, że został namalowany wprawną ręką i może okazać się wielkim dziełem sztuki zawsze zwiastuje wielką, ciekawą historię. Czy to ukrytą pomiędzy pociągnięciami pędzla w samym akcie, czy może krążącą w okół jego powstania.
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Późne lata 60. XX wieku, Londyn. Odelle Bastien pochodząca z Trynidadu jest niezadowolona ze swojej pracy w sklepie obuwniczym. Zawsze marzyła o czymś więcej i wiedziała, że na więcej ją stać. Dlatego też, gdy dostaje odpowiedź od Instytutu Skeleton w sprawie pracy maszynistki od razu się zgadza. W Instytucie poznaje ekscentryczną Marjorie Quick, która bardzo interesuje się swoją nową pracownicą. Gdy w Instytucie pojawia się tajemniczy obraz, prawdopodobnie namalowany przez zapomnianego geniusza Izaaka Roblesa w czasach wojny domowej w Hiszpanii, Marjorie zaczyna się dziwnie zachowywać, a Odelle staje przed rozwiązaniem zagadki z przeszłości.
Lata 30. XX wieku, Olivia Schloss to 19-letnia Brytyjka pochodząca z bogatej rodziny, z którą na jakiś czas przenosi się na prowincję Hiszpanii, do malowniczej andaluzyjskiej miejscowości. Tam spotyka rodzeństwo Teresę i Izaaka, z którymi zaczyna łączyć się coś więcej, niż relacje państwo-służący. Dziewczyna staje się jej przyjaciółką, a w Izaaku potajemnie się podkochuje. Losy tej trójki splatają się nierozerwalnie, gdy zaczynają skrywać przed światem, a zwłaszcza przed ojcem Olivii, znanym marszandem, sekret który zostaje odkryty po wielu latach...
Pierwszy rzut na okładkę - piękne esy-floresy, mnóstwo kwiatów i cała gama kolorów przecudownie uformowana. Dawno nie widziałam tak urokliwej okładki, na którą mogłabym patrzeć i patrzeć... Książka opowiada o talencie malarskim, więc okładka jest jak najbardziej odpowiednia. Jednak, gdy przyjrzycie się bliżej zobaczycie dwa nałożone na siebie pistolety. Dlaczego tak piękne tło zostało zachwiane przez przedmioty symbolizujące zbrodnię? Na okładce widnieją również dwa węże z rozdwojonymi językami, co symbolizuje kłamstwo, manipulację...
Książka ma w sobie wiele tajemniczości i widać to na samym wstępie. Autorka nie
odkrywa wszystkich kart od razu, robi to bardzo powoli. Widać to od samego początku, gdy nawet kolor skóry głównej bohaterki ukrywała przez jakiś czas przed nami. Niby nic takiego, jednak to w latach 60. miało duże znaczenie, zwłaszcza, gdy widziano osobę czarnoskórą w bliskich relacjach z białym człowiekiem. Jeśli o tajemnicach mowa przyjrzyjmy się bliżej obrazowi, który został wprowadzony do Instytutu i narobił sporo zamieszania. Kobieta, która trzyma głowę siostry i przyglądający się wszystkiemu nieco z boku lew. Czy to dzieło sztuki skrywa jakiś sekret przed światem? Oczywiście, wszystko w tej powieści od początku do końca jest jedną wielką niewiadomą. Kim jest tak naprawdę Marjorie, w jaki sposób Lawrie, chłopak Odelle został powiązany z obrazem, co on tak naprawdę przedstawia, kto jest jego autorem i kto jest tytułową "Muzą"? Pytań mogłoby być o wiele więcej, jednak nie skupiajmy się na tym, bo wszystkie karty zostaną odkryte, a elementy układanki znajdą swoje miejsce. W tej powieści spotkały się dwie artystki, które dzieli ponad 30 lat. Jedna z nich jest malarką, która nie chce pokazać swojego talentu przed światem, bo zdaniem jej ojca kobieta nie może być artystką, może nim być jedynie mężczyzna. Dziewczynie wystarczy, że maluje dla siebie. Druga bohaterka ma talent pisarski, ale nie chce tworzyć dla ludzi, bo uważa, że takiej presji by nie udźwignęła i mogłaby się szybko wypalić. Dwie główne postacie to mocne charaktery, dla których nie liczy się sława, czy też uznanie tłumu, jedynie proces tworzenia. Bohaterowie drugoplanowi, którzy mocno wpływają na życie dwóch kobiet to również pozytywna strona tej opowieści. Jessie Burton potrafi tworzyć różnorodne, nie nudne osobowości, a każda z nich skrywa swój własny sekret...
PODSUMOWUJĄC...
Sekret, tajemnica, zagadka - te słowa krążą po całej recenzji i one głównie opisują powieść "Muza" Jessie Burton. Przyznaję, że "Miniaturzystka" trochę mnie zawiodła, bo po tak rewelacyjnych recenzjach spodziewałam się bomby, której nie dostałam. Tym razem nie podchodziłam do "Muzy" z wielkimi oczekiwaniami, żeby się nie sparzyć. I dzięki temu dostałam historię, którą odkrywałam z coraz większą niecierpliwością, aby po zakończeniu kiwnąć z uznaniem głową.