Tytuł: Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu
Autor: Anna Lange (pohodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: sierpień 2016
Liczba stron: 448
Forma: własna biblioteczka
Moja ocena - 8+/10
WSTĘPNIE...
Trzy moje ulubione gatunki to: powieści obsadzone w dawnych czasach (choć może gatunkiem tego nazwać nie można), fantastyka i kryminały. Tutaj mamy rok 1873, czyli pierwszy warunek jest zdecydowanie spełniony. Nekromancja, kinemancja, magiczne istoty i rzucanie czarów... czy to nie brzmi jak najlepsza fantastyka? I na koniec zostaje miejsce akcji, a przynajmniej znaczna jego część - Wydział detektywistyczny Scotland Yardu, co zapowiada jakieś kryminalne sprawy do rozwiązania. Z takiego mixu musiała wyjść perełka!
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
W powieści króluje trzech głównych bohaterów: Tytułowy Clovis LaFay to nekromanta, pochodzący z arystokratycznej rodziny, jednak zdecydowanie różniący się od reszty jej członków. Kolejną postacią jest John Dobson, jego kolega jeszcze z czasów szkolnych, który jest nadinspektorem w londyńskiej policji, pracującym w Podwydziale Spraw Magicznych. Natomiast jego siostra Alicja to śliczna i bardzo zdolna młoda kobieta, która uczęszcza na kurs pielęgniarski. Jednak dotkliwie odczuwa prawie całkowitą nieobecność magii w szkole i podczas zajęć, której bardzo pragnie się uczyć. Gdy poznaje Clovisa jej marzenie zaczyna się spełniać, gdyż ten bardzo utalentowany nekromanta pomaga jej w praktycznej nauce magii.
Sposób przedstawienia magii przez autorkę jest bardzo interesujący. Rzucanie glyfów kojarzy mi się hm... może z jakimiś ruchami rąk, czy palców, podobnie jak w serii Gartha Nixa pt. "Stare Królestwo"? Mniej więcej tak to sobie wyobrażam, bo autorka nie opisała tego zbyt szczegółowo. Może chciała, żeby czytelnik pobudził swoją wyobraźnię. A moja działała podczas lektury jak szalona. Wyobraziłam sobie te dość odległe czasy, kiedy kobiety zmuszone były do noszenia gorsetów (a nasza bohaterka oczywiście jest temu przeciwna!). W fantazji miałam również obraz Scotland Yardu, tak często wykorzystywany w filmach, czy książkach, jednak tutaj niezwykle zmodyfikowany. Ale i tak najbardziej byłam zafascynowana i zauroczona magiczną aurą unoszącą się w powietrzu. Konstrukcja książki również mi się bardzo podobała. Teraźniejszość (czyli dla bohaterów rok 1873) przeplata się z retrospekcjami sprzed kilku lat, dzięki którym poznajemy wczesne relacje pomiędzy dwoma głównymi męskimi bohaterami. Retrospekcje pokazują nam, jak oni się poznali i jak dalej rozwijała się ich znajomość.
Mam wrażenie, że cała powieść jest napisana z niezwykłym luzem i umiejętnościami pisarskimi, mimo że to debiut! Zdecydowanie jestem przeciwniczką grupowania przez niektórych ludzi książek na debiuty i na resztę, bo mnie z reguły nie interesuje, czy książka jest pierwszą w dorobku pisarza, czy którąś z kolei. Jednak tym razem zwróciłam uwagę na to, że to debiut, bo aż trudno uwierzyć, że autorka przy swojej pierwszej książce operuje już tak wybornym warsztatem pisarskim. Po prostu nic tu nie jest wymuszone. Żadna scena nie została wpleciona po to, aby "zapchać" fabułę, wszystko jest doskonale zaplanowane i co najważniejsze - interesujące! Również wielką zaletą są bohaterowie. Wydaje mi się, że stworzenie trójki głównych charakterów w taki sposób, aby żaden nie odstawał od reszty to wielka sztuka. Clovis jest tajemniczy, choć bardzo sympatyczny mimo swojego pochodzenia, Alicja to słodka, a zarazem bardzo silna i odważna młoda kobieta, a John to opiekuńczy i oddany siostrze mężczyzna. Razem tworzą niesamowite trio, co przypomina mi o innym niezwykle dobranym trio w fantastycznym świecie... Może bohaterowie stworzeni przez Annę Lange również będą przeżywać całe mnóstwo niezwykłych przygód razem, jak Harry, Ron i Hermiona. Tego im życzę. I czytelnikom również. I autorce oczywiście, bo marzę o kontynuacji...
PODSUMOWUJĄC...
Tytuł "Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu" mówi sam za siebie i stwierdza fakty - ta książka jest magiczna. Nie tylko dzięki obecności magii, ale przede wszystkim za sprawą fabuły, bohaterów, konstrukcji i umiejętności pisarskich Anny Lange. To perełka wśród fantastycznych kryminałów obsadzonych w czasach wiktoriańskich. Chociaż perełką powinnam raczej nazwać połączenie tych trzech cech, bo jest zdecydowanie rzadkie i wyjątkowe. Ale jakie trafne!
Powieść jest świetna :D Własnie ją kończę i jestem zadziwiona jak polska autorka potrafiła oddać Londyn i to jeszcze z XIX wieku! Do tego tajemnice, bohaterzy i cała ta otoczka? Świetna powieść :D
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo podobała się ta powieść! :) I bardzo chętnie sięgnę po kontynuację :)
OdpowiedzUsuńGatunek raczej nie mój ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://justboooks.blogspot.com/
Mi również przypadła do gustu :)
OdpowiedzUsuńO, książka o magii Nie wiem czy mi się spodoba, ale dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam... I bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię dawne czasy i historie kryminalne. Tylko z fantastyką jakoś mi tak średnio po drodze.
OdpowiedzUsuńEpoka wiktoriańska! To główny powód, dla którego ciągnie mnie do tej książki <3 ^_^ I ta magia wydaje się interesująca :D
OdpowiedzUsuńWidziałam ją w zapowiedziach i zastanawiałam się nad jej czytaniem, a teraz wiem, że mogłaby mi się spodobać:)
OdpowiedzUsuńKolejna na recenzja tej książki, na którą trafiam, i kolejny raz przekonuję się, że nie tylko mnie tak bardzo się ta książka spodobała. :) Czekam z niecierpliwością na kolejny tom. :)
OdpowiedzUsuńNiestety, zdecydowanie nie moje klimaty. Nie przepadam za książkami, których akcja rozgrywa się w odległej przeszłości... :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Caroline Livre
To coś zdecydowanie dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola
bookwithhottea.blogspot.com/