"Może zauważyliście, że bohaterowie książek rzadko muszą chodzić do ubikacji. Ma to kilka powodów. Wiele książek - w przeciwieństwie do tej - po prostu opowiada nieprawdę, a każdy wie, że postacie fikcyjne mogą wytrzymać, ile tylko trzeba. Po prostu czekają na skorzystanie z toalety, aż książka się skończy."
Tytuł: Rycerze Krystalii
Autor: Brandon Sanderson (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: IUVI
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 3
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 3
Data wydania: październik 2017
Liczba stron: 312
Forma: własna
Moja ocena - 8/10
Moja ocena - 8/10
WSTĘPNIE...
Twórczość Brandona Sandersona poznałam dopiero kilka miesięcy temu za sprawą serii "Alcatraz kontra Bibliotekarze". Pomimo, że są to prawdopodobnie książki dla dzieci i młodzieży, całkowicie mnie one pochłonęły i nie mogłam się doczekać kontynuacji, aby ponownie odprężyć się i uśmiać przy tej lekturze.
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Życie 13-letniego Alcatraza (nazwy obiektów więziennych zostały nadane na cześć najznamienitszych mieszkańców Wolnych Królestw, Ciszlandycy chcieli zrobić im w ten sposób na złość...) Smedry'ego diametralnie się zmieniło, gdy kilka miesięcy temu do jego drzwi zapukał nieznany staruszek, który oznajmił, że jest jego dziadkiem, a chłopiec pochodzi z bardzo znanego, arystokratycznego rodu zamieszkującego Wolne Królestwa, w Nalhalli. Alcatraz, który całe życie psuł wszystko w około dowiaduje się, że jest to jeden z najlepszych talentów w jego rodzinie i tak naprawdę większość mu go zazdrości. Wraz z przyjaciółką Bastylią, Rycerzem Krystalii (teraz już tylko Giermkiem), kuzynką Australią, dziadkiem i kilkoma innymi osobami, po pogoni za Piaskiem Raszida i starciem z kustoszami z Biblioteki Aleksandryjskiej (przypominam: Bibliotekarze to największe zło świata!) w końcu docierają do ojczyzny, aby uratować jedno z królestw - Mokkię, pomóc Bastylii w odzyskaniu statusu Rycerza i ... udzielić ślubu!
Śledzenie przygód młodego Alcatraza jest dla mnie niebywałą rozrywką. Już po raz trzeci śmiałam się do rozpuku z jego nietuzinkowych dowcipów, których często nikt z jego otoczenia nie rozumiał oraz z wielkim zapałem śledziłam jego przygody! Poczucie humoru Sandersona i jego przedziwna wyobraźnia zdecydowanie trafiają w mój gust. Bohater w tej części trochę zmienił sposób, w jaki stara się nam zakomunikować, że tak naprawdę jest wrednym i kłamliwym chłopcem. Stwierdził, że gdy mówił o tym otwarcie, czytelnicy mu nie wierzyli i tylko współczuli, że biedak ma tak niską samoocenę. Wymyślił więc, że będzie się przechwalał tak mocno, że każdy czytając to, będzie miał go dosyć i uwierzy w to, co mówił o sobie od samego początku. Mi jednak nadal trudno w to uwierzyć, bo Alcatraz to wręcz wzór cnót, to taki miły i spokojny dzieciak... No cóż, zobaczymy jaki będzie dalej, bo chyba te opowieści o własnej wredocie i kłamliwości nie są wyssane z palca. Chyba że faktycznie jest dobrym kłamcą, więc wtedy to nie byłaby prawda. Hm... ale czy na pewno? Pomimo odnalezienia rodziny, której tak naprawdę nigdy nie miał, nie można nazwać go szczęściarzem. Niestety, jego matka jest Bibliotekarką (uhh...) i to jedną z najgorszych, a ojciec... no cóż, trochę mało się nim interesuje. Dlatego też czytelnicy uważają, że zasługuje na współczucie, choć on konsekwentnie stara się nas przekonać, że mu się ono nie należy.
Po trzech książkach jestem zdumiona, że ta seria wciąż może sprawić, że będę się śmiać tak, jak podczas lektury "Piasku Raszida". A może jednak nie powinnam być tym zszokowana, ponieważ nigdy nie należy lekceważyć sprytu Brandona Sandersona... Główna postać, trzynastoletni chłopiec jest wciąż niezwykle przebiegły (np. zmieniając sposób przekazania nam, jak bardzo jest wredny) i sarkastyczny (humor, którego nikt nie rozumie), ale w każdej kolejnej odsłonie wymyśla nowe sposoby, aby nadal nas rozbawiać i zainteresować. Dzięki temu, że książki z tej serii napisał Sanderson, są one bardzo nieprzewidywalne, ponieważ narrator ma niebywały styl opowiadania, a podczas czytania ostatnich stron zawsze jestem pod wrażeniem tego, jak wszystko się ułożyło. Nie mówiąc już o niezwykłej wyobraźni autora dotyczącej nadawania postaciom talentów, np. talent do bycia okropnym tancerzem... Serio?
PODSUMOWUJĄC...
Nie radzę wam zaczynać tej serii od trzeciego tomu, bo po pierwsze: czeka was wykład autora dotyczący osób, które omijają dwie pierwsze części, a po drugie: będziecie ciągle przez niego wyśmiewani. Uwierzcie mi, przez całą książkę. Chyba nie warto, prawda? Lepiej przeczytać "Piasek Raszida" tj. pierwszą część autobiograficznej serii o Alcatrazie Smedry'm, chwilę później (dosłownie chwilę!), "Kości skryby" i ostatecznie "Rycerzy Krystalii". No i później to trzeba czekać na ciąg dalszy...
Alcatraz kontra Bibliotekarze
Piasek Raszida Kości Skryby Rycerze Krystalii
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu
Muszę podsunąć tę serię mojemu 9 letniemu synowi, który po kolejnej nudnej lekturze szkolnej przeżywa kryzys czytelniczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Magdalena(Bookot)
Ja z kolei zachętę siostrzenicę.;)
OdpowiedzUsuńW takim razie koniecznie muszę zacząć od pierwszego tomu. Nie chcę żeby autor się ze mnie wyśmiewał :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sandersona, więc i po tę serię sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, mogłabym dać jej kiedyś szansę :)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywna seria :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii i jak na razie nie zamierzam jej czytać.
OdpowiedzUsuńPoprzednie tomy przeczytałam, tego jeszcze nie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy kolejny tom, bo z chęcią bym przeczytała. Podpisuję się pod tymi zachwytami <3
OdpowiedzUsuńMuszę coś w końcu Sandersona spróbować!
OdpowiedzUsuń