Strony

piątek, 31 października 2014

Podsumowanie wyzwań "Czytamy ebooki" oraz "Stare dobre czasy!" - październik

W wyzwaniu "Czytamy ebooki" w miesiącu październiku udział wzięli:


Elenkaa_
Karolina W.
Monika Piotrowska-Wegner:



Dziękuję bardzo za wszystkie zgłoszenia i zapraszam do ODSŁONY LISTOPADOWEJ!


***

Czas również na podsumowanie drugiego wyzwania "Stare, dobre czasy!", w którym wzięli udział:


Czarne Espresso
Elenkaa_

Kasia Jabłońska

Monika Piotrowska-Wegner

Dziękuję bardzo za wszystkie zgłoszenia i zapraszam do ODSŁONY LISTOPADOWEJ!

Mam nadzieję, że w następnym miesiącu wyniki będą jeszcze lepsze i że zachęcę innych blogerów do uczestnictwa w wyzwaniu. Pozdrawiam!

Stare, dobre czasy! - odsłona listopadowa



Uczestnicy wyzwania:





Wzór dodawania komentarza:
"Tytuł" - autor 
Link do recenzji:

Czytamy ebooki - odsłona listopadowa


Uczestnicy wyzwania:

Ania notuje
1. "Nad Niemnem" Eliza Orzeszkowa

Artemis/Diana Brzezińska
Elenkaa_
Kasia Roszczenko
1. "Pąk szkarłatnej róży" - Tadeusz Sałek
2. "Malownicze. Wymarzony dom" - Magdalena Kordel
3. "Akwarele i lawendy" -  Anna Strzelec
4. "Trzynasty anioł" - Anna Kańtoch 

Klaudii K.
1. "Sekret Julii" - Tahereh Mafi
2. "Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins
3. "W pierścieniu ognia" - Suzanne Collins

Magdalena Noir

Monika Piotrowska-Wegner
Zaczytany Czarny
1. "Nigdy cię nie zapomniałam" - Marta W. Staniszewska

Nella N.
Anastazja B.
Wiola Esz
Magda Saska-Radwan

Wzór dodawania komentarza:
"Tytuł" - autor
link do recenzji

czwartek, 30 października 2014

Halloweenowy post

Zbliża się Halloween, więc postanowiłam napisać notkę tematyczną. Niestety czytam bardzo mało ksiażek z tego gatunku, więc skupiłam się na moich ulubionych serialach z motywem horroru.

Motywy rodem z horroru, które lubię to: demony, czarownice, duchy. A motywy, których nie znoszę to: wampiry, wilkołaki, rozlew krwi. I te moje gusta objawiają się w serialach, które oglądam. Ogólnie oglądam ich wiele – od komedii, po dramaty, aż do horrorów właśnie. 

          Ulubionym serialem w ogóle jest dla mnie serial „Supernatural” („Nie z tego świata”). Oglądam go od wielu lat, może nie od roku, kiedy powstał, ale nie długo później. Najkrótszy opis tego serialu to: „Historia dwóch braci, Sama i Deana, którzy wypowiadają wojnę siłom zła”.

                                                                                   
Pierwszy sezon polegał głównie na polowaniu braci na różne potwory typu: zmiennokształtni, duchy, skinwalkerzy, wendigo, a nawet wróżki (ale dobre to one nie były). 



 Późniejsze sezony są dla mnie o wiele ciekawsze, bo główną rolę „złoczyńców” zaczęli grać wysłannicy piekieł, w tym również demony. W ostatnich sezonach pojawił się również motyw nieba i czyśćca i pojawia się fantastyczna postać – anioł Castiel. Odcinek bez Castiela to odcinek stracony… Na szczęście przygody Winchesterów jeszcze się nie skończyły, bo aktualnie nadawany jest 10 sezon.


          Kolejnym serialem z gatunku horror jest serial „Witches of East End” („Czarownice z East Endu”), który został nakręcony na podstawie powieści Melissy de la Cruz “Zapach spalonych kwiatów”. Niestety nie miałam przyjemności czytać tej książki, ale mam zamiar to nadrobić.


Jest to serial skierowany raczej dla kobiet. Sporo jest romansów i jednym z głównych wątków serialu jest: będą razem/nie będą razem. W "Supernatural" nie ma tego właściwie wcale. Serial ogląda się przyjemnie, planowana jest trzecia seria.

          Motyw czarownic występuje również w serialu "Sleepy hollow" ("Jeździec bez głowy"). Nie jest on jednak rozbudowany, bo mamy tam tylko jedną czarownicę. Ale za to jest wiele demonów 


Serial to nieco oryginalne spojrzenie na Legendę o Sennej Kotlinie, która pewnie niektórzy z was znają. Akcja dzieje się w latach współczesnych, w Sleepy Hollow, a główną bohaterką jest policjantka Abbie Mills i 150-letni, powstały z grobu Ichabod Crane. Jeśli lubię apokaliptyczne wątki biblijne, w nieco zmodyfikowanej wersji - to ten serial się wam spodoba. 

***

Mam zamiar poprawić się nieco w lekturach grozy i przedstawię wam kilka z nich, które mam w planach. 


1. "Ostatni pasażer" - Manel Loureiro

          Czy młodej dziennikarce uda się wyjaśnić tajemnicę statku widma i odwrócić przeznaczenie?
W sierpniu 1939 roku stary angielski węglowiec niemal zderza się na środku oceanu z olbrzymim statkiem wycieczkowym o nazwie „Valkirie”. Jak się wkrótce okazuje, płynie pod niemiecką banderą i należy do nazistowskiej organizacji Wolf und Klee. Nieoświetlony transatlantyk dryfuje w gęstej mgle pusty. Trzej angielscy marynarze, którzy zapuszczają się na jego pokład, odkrywają ślady świadczące o niedawnej obecności setek pasażerów, ale odnajdują tylko jednego żywego człowieka: noworodka owiniętego w tałes, z gwiazdą Dawida na szyi. Nikt nie potrafi zrozumieć, dlaczego ten żydowski chłopiec jest jedynym pasażerem statku widma i skąd wziął się na pokładzie.
Siedemdziesiąt lat później ambitna dziennikarka londyńskiej gazety dowiaduje się, że „Valkirie”, od czasu feralnego rejsu stojącą w angielskim doku, w tajemnicy nabył i wyremontował pewien milioner. Dziewczyna, zaproszona na rejs, pragnie za wszelką cenę rozwiązać zagadkę niemieckiego transatlantyku. Wyprawa na pokładzie „Valkirie” okaże się ekscytującym, ale i wyjątkowo niebezpiecznym spotkaniem z przeszłością, będzie podróżą w czasie, która wyjaśni, co tak naprawdę w 1939 roku wydarzyło się na oceanie tamtej sierpniowej nocy.

2. "Lśnienie" - Stephen King

Powieść uważana przez wielu czytelników za horror wszech czasów. Jack Torrance, były nauczyciel, a obecnie poszukujący weny pisarz, otrzymuję pracę dozorcy w opuszczonym na okres zimowy górskim hotelu Overlook. Kiedy burze śnieżne odcinają od świata rodzinę Torrance'ów, obdarzony telepatycznymi zdolnościami Danny, pięcioletni syn Jacka, odkrywa, że hotel jest nawiedzony, a duchy powoli doprowadzają jego ojca do obłędu. Sytuacja staje się coraz bardziej groźna, aż pewnego dnia mężczyzna przestaje nad sobą panować...

3. "Demonolog" - Andrew Pyper

David Ullman jest światowym autorytetem w dziedzinach mitologii i wierzeń religijnych. To dlatego tajemnicza chuda kobieta wybrała właśnie jego. Pewnego dnia odwiedza go w gabinecie na Uniwersytecie Columbia i składa propozycję nie do odrzucenia. Profesor ma zbadać pewne zjawisko w Wenecji. Dowód szaleństwa czy opętania? Przytłoczony rozwodem decyduje się wyjechać. Razem z Tess.

David wraca do domu sam. Prawie wszystko wskazuje na to, że jego córka nie żyje. Prawie. Czy jest szansa, żeby ją odzyskać? Żeby się tego dowiedzieć, musi dotrzeć do... Nienazwanego. I uwierzyć, że demon istnieje. W tej mrocznej wyprawie świat staje się księgą pełną znaczeń i ukrytych symboli, które tylko David może odczytać.

Czytaliście którąś z nich? Oglądacie seriale grozy?

wtorek, 28 października 2014

40# Opactwo Northanger - Jane Austen

"Tam gdzie w grę wchodzi wielkie uczucie, nawet ubóstwo jest majątkiem.".

Tytuł: Opactwo Northanger

Tytuł oryginału: Northanger Abbey
Autor: Jane Austen (pochodzenie: Wielka Brytania)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 8374691255
Liczba stron: 287
Forma: papierowa (moja biblioteczka)
Moja ocena - 7/10



WSTĘPNIE...

       Postanowiłam w końcu poznać twórczość pani Jane Austen, bo aż wstyd, że oglądałam przynajmniej jedną ekranizację każdej książki, a do tej pory nie przeczytałam żadnej powieści autorki. Uwielbiam takie klimaty, czyli XIX-wieczną Anglię, bale, piękne suknie. Mój wybór padł na "Opactwo Northanger" i przyznam, że powodem była mała ilość stron. Nie chciałam od razu na sam początek brać bardziej opasłego tomiska.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

         Catherine Morland jest młodą, niespełna 17-letnią dziewczyną, która pochodzi z zamożnej rodziny. Jednak 
w jej miejscu zamieszkania nie ma co liczyć na spotkania towarzyskie, gdyż mieszka na wsi. Dlatego, gdy pani Allen, sąsiadka Morlandów, składa jej propozycję wyjazdu do miasta Bath na kilka tygodni, Catherine nie waha się ani chwili. Już na pierwszym balu poznaje pana Tilneya, którym jest zauroczona. Oprócz niego poznajemy rodzinę Thorpe, między innymi młodą dziewczynę Isabelle oraz jej brata Johna.

          Nie można nie zwrócić uwagi na nieco starodawny język powieści. Jednak Jane Austen tworzyła w czasach, w których dzieje się akcja "Opactwa Northanger", czyli w I połowie XIX wieku, więc nie ma co się dziwić, że są tutaj użyte słowa takie jak: zadziergnąć. Wydawca opisuje książkę, jako "pełną humoru" i faktycznie tak jest, bo zabawnie się czytało o problemach Catherine i o tym, jak ona to przeżywała. Ale w tamtych czasach bogate dziewczyny często nie miały innych problemów poza tym, że ktoś ich nie zaprosił do tańca na przykład. Ogólnie Catherine to bardzo romantyczna dusza. 

          Catherine zaprzyjaźnia się z panną Isabelle, a jej brat John jest zauroczony naszą bohaterką, jednak jej w głowie wciąż jest pan Tilney. Robi różne podchody, aby z nim choć przez chwilę porozmawiać i tym samym zaprzyjaźnia się z jego siostrą Eleonorą. Dopiero w połowie książki jest mowa o tytułowym Opactwie i Catherine zostaje tam zaproszona przez nową przyjaciółkę - pannę Tilney. I dopiero od tego czasu, akcja powieści tak naprawdę przyspiesza. Catherine ma bujną wyobraźnię, a pobyt w wielkim, starym Opactwie jeszcze ją pogłębia i zaczyna sobie wyobrażać mroczne historie...

PODSUMOWUJĄC...

          Z powieści jestem zadowolona, bo właściwie niczego więcej nie oczekiwałam, niż to co dostałam. Spodziewałam się, że powieść będzie nieco komiczna, z przesadzoną romantycznością, tak normalną w tamtych czasach. Następną w kolejności autorką, której twórczość muszę poznać jest któraś z sióstr Bronte. Najbardziej mi się podobają opisy powieści Anne Bronte, więc to może na nią padnie mój wybór. Mam również w planach inne dzieło Jane Austen, ale jeszcze się zastanowię, które wybrać. Polecam miłośnikom literatury klasycznej i XIX-wiecznej Anglii.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach czytelniczych:
1. W 200 książek dookoła świata
2. Stare, dobre czasy!
3. Ocalić od zapomnienia

niedziela, 26 października 2014

English Matters 49/2014





Czasopismo: English Matters 49/2014
Miesiąc: listopad/grudzień
Wydawnictwo: Colorful Media




This & That

Pierwszy artykuł "This & That" jest horoskopem.n Możemy poznać dużo cech osobowości. Myślę, że to bardzo przydatne słówka. Horoskop jest napisany w formie humorystycznej. Autorka wspomniała też o nowym filmie "The Imitation Game" z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. 


People and Lifestyle

Artykuł "The Meteoric Rise of Benedict Cumberbatch" (tł. "Błyskawiczny awans Benedicta Cumbertbatcha") opowiada o aktorze Benedictie Cumberbatchu, czyli o jego pochodzeniu, rolach, dojściu do sławy, zwłaszcza za sprawą serialu "Sherlock".

Następny artykuł też jest poniekąd związany z aktorem i nosi tytuł "Elementary, my dear Watson!" (tł. "Elementary, mój drogi Watsonie!"). Artykuł jest poświęcony głównie innym bohaterom serialu "Sherlock", między innymi Doktorowi Watsonowi.

Jak zawsze w English matters i tym razem pojawił się wywiad. W tym numerze pod tytułem "Destination: America" (tł. "Cel podróży: America"). Jest to rozmowa z autorem humorystycznej książki "Wałkowanie Ameryki".  Jednak wywiad nie jest poświęcony książce, ale życiu autora w USA. Pisze on o zwyczajach Amerykanów, o społeczeństwie, o kulturze.
Culture

Tym razem w dziale o kulturze pojawił się artykuł "Vlogging it out" (tł. "Vloggowanie "), który poświęcony jest videoblogom. Opisane są różne vlogi, od poważnych do żartobliwych. Zostały podane również cztery najlepsze (według autora) do nauki języka angielskiego. 

Drugi artykuł zatytułowany "Retirement UK: building a nest egg" (tł. "Emerytura w Wielkiej Brytani: odkładanie na czarną godzinę") opowiada o systemie emerytalnym w Wielkiej Brytanii. Wiem, że jest to oczywiście ważny temat dla każdego, ale artykuł był najnudniejszy ze wszystkich w tym numerze. 


Language

Z artykułu "To coin a phrase" (tł. "Wymyślić wyrażenie") dowiemy się, kto wymyślił niektóre bardzo popularne słowa np. paskudztwo (eyesore), nerd, pandemonium, czy red tape (biurokracja).

Technology


O dronach pisze autor artykułu "Drones - a melody of the future?" (tł. "Drony - melodia przyszłości?") opisując te małe, latające roboty, często wykorzystywane do działań militarnych. Autor wspomina również o ciągłym udoskonalaniu dronów, które niedługą będą mogły być perfekcyjnie zakamuflowane.

Travel

W podróż wybraliśmy się do Pekinu, gdzie dowiedzieliśmy się, co warto zwiedzić w tym mieście, co warto zjeść i czy w ogóle warto wybrać się do tego miejsca. 


Conversation matters

Artykuł "Telephoning in english" (tł. "Telefonowanie po angielsku") jest napisany w formie lekcji. Przedstawione są trzy rozmowy telefoniczne w formie dialogów, w których występują potoczne słowa, a autor nam je wyjaśnia. 


Leisure

Ostatni artykuł zatytułowany "Let's get movin'" (tł. "Ruszaj się") zachęca do ruchu, do cwiczeń, zwłaszcza w jesienno-zimowe dni, kiedy tego ruchu jest mało.

Polecam gorąco! Głównie osobom, które chcą podszkolić się w angielskim ( chcącym poszerzyć słownictwo), osobom, które po prostu uwielbiają angielski i miłośnikom czytania artykułów z przeróżnych dziedzin. 

Za możliwość przeczytania czasopisma dziękuję wydawnictwu

Dodatkowo, każdy z was może ściągnąć dodatek: "Idioms for Winter Days" ze strony em.colorfulmedia.pl. Zachęcam was do tego, bo idiomy (przysłowia) są naprawdę pożyteczne.


Niedługo zrecenzuję wydanie specjalne "Only Women" :)

piątek, 24 października 2014

39# Endgame. Wezwanie - James Frey

"Endgame to zagadka życia, powód śmierci. Zawiera się w niej początek wszystkich rzeczy i koniec wszystkich rzeczy".


Tytuł: Endgame. Wezwanie

Tytuł oryginału: Endgame: The Calling
Autor: James Frey (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Endgame, tom 1
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 7 października 2014
ISBN: 9788379242511
Liczba stron: 512
Forma: papierowa (moja biblioteczka)
Moja ocena - 8+/10



WSTĘPNIE...

       Chyba każdy słyszał o Endgame. Bo jak można było przeoczyć ten multimedialny projekt, o którym było ostatnio tak głośno? I chyba nadal jest. Jakie szczęście, że mogę być jedną z osób w Polsce, które tak szybko po premierze, mogą zapoznać się z tą książką. Nie mogę nie wspomnieć o pięknym wydaniu powieści. Okładka mieni się złotem, a wielkie logo "Endgame" jest nieco wypukłe. Wygląda to naprawdę rewelacyjnie. W każdym rozdziale wydrukowany jest symbol cywilizacji, z której pochodzi bohater rozdziału.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

         Ciężko było mi napisać tę recenzję, bo nadal jestem w szoku, po przeczytaniu książki. Jak w ogóle przedstawić ogólny zarys fabuły, która jest tak rozbudowana? Ale spróbuję wam to nieco przybliżyć. 12 tysięcy lat temu, 12 starożytnych ludów stworzyło ludzkość, a następnie zniknęło. Jednak przez ten czas, każda z cywilizacji wybierała po jednym Graczu, który miał reprezentować lud podczas Endgame. Mieli oni od 13 do 20 lat i po osiągnięciu górnej granicy wieku, został wybierany nowy Gracz. Byli oni szkoleniu na bezwzględnych morderców, każdy z nich cechował się wielką inteligencją, sprytem i umiejętnością przetrwania. Na pewno nasuwa wam się skojarzenie z "Igrzyskami śmierci" - faktycznie,  można Endgame nieco porównać do Głodowych Igrzysk. 


          Teraz, po wielu tysiącach lat, w Ziemię uderza seria meteorytów. Dla 12 Graczy jest to znak, że rozpoczęła się Gra. Narracja oczywiście jest trzecioosobowa i w pierwszych kilku rozdziałach poznajemy osobno każdego Gracza. Są to: Marcus (z Turcji), Chiyoko (z Japonii), Sarah (ze Stanów Zjednoczonych), Jago (z Peru), Baitsakham (z Mongolii), Maccabee (Żyd polskiego pochodzenia), An (z Chin), Kaza (z Persji), Alice (z Australii), Aisling (ze Stanów Zjednoczonych), Shari (z Indii) i Hilal (z Etiopii). Mają oni za zadanie znaleźć trzy klucze: Nieba, Ziemi i Słońca. W "Wezwaniu" chodzi o znalezienie pierwszego klucza, więc fabuła jest bardzo rozbudowana i nie brakuje akcji oraz przygód. Bohaterowie dostają wskazówki, którymi muszą się kierować. Niektórzy zawiązują sojusze, niektórzy działają na własną rękę. Sa bohaterowie, którzy mimo tego, że są mordercami, dają się lubić i im kibicujemy, a są bohaterowie, których nie da się polubić. Już po paru sekundach, gdy Gracze się spotykają, ginie jeden z nich. Autorzy nie oszczędzają na opisach morderstw. Wygląda to nieco brutalniej, niż w trylogii pani Collins. Tutaj Gracze nie są wybierani przez losowanie, tylko naprawdę chcą wygrać... Oprócz uczestników, jednym z głównych bohaterów jest jeszcze Christopher - zakochany w swojej dziewczynie, która jest uczestniczką Gry, postanawia ją odnaleźć i wspomóc w wygranej. Jednak ona nie jest mu wierna, myśląc, że już nigdy go nie spotka i powoli zakochuje się w innym Graczu, co nadaje historii takiej przeciętności. Bo przecież każdy człowiek ma uczucia nawet wyszkoleni zabójcy i cieszy mnie to, ze został wprowadzony mały wątek człowieczeństwa. Pod koniec książki zostaje już tylko ośmiu Graczy i gra na pewno się zaostrzy, zwłaszcza po zaskakującym zakończeniu.


PODSUMOWUJĄC...

         
 "Endgame" nie jest tylko książką. To całe uniwersum. Jeśli ktoś chce, również może zagrać w Grę, a nagrodą jest 500 000 dolarów. Wskazówki są zawarte również w powieści, więc jeśli ktoś na serio bierze pod uwagę zagranie, powinien zaopatrzyć się w książkę. Ja sobie odpuściłam zastanawianie się nad zagadką. Musi być ona przecież bardzo trudna, jeśli nagroda jest tak wysoka. "Endgame. Wezwanie" jest pierwszą częścią trylogii, a ja nie mogę się już doczekać kolejnych. I oczywiście marzy mi się film... bo powieść jest wprost stworzona do ekranizacji. 

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu


Recenzja bierze udział w wyzwaniach czytelniczych:
1. W 200 książek dookoła świata
2. Serie na starcie
3. Czytam opasłe tomiska
4. Czytam fantastykę

środa, 22 października 2014

38# Uczeń Czarnoksiężnika - Aleksandra Chmielewska

"A jednak - mój Mistrz nigdy się nie mylił".


Tytuł: Uczeń Czarnoksiężnika
Autor: Aleksandra Chmielewska (pochodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania:  październik 2014
ISBN: 9788379423194
Liczba stron: 252
Forma: własna biblioteczka
Moja ocena - 7/10



WSTĘPNIE...

     Zaintrygowana okładką, a zwłaszcza barcelońską Świątynią Sagrada Familia w tle (która jest według mnie jednym z najpiękniejszych budynków na świecie) postanowiłam poznać historię "Ucznia czarnoksiężnika". Mimo, ze z tyłu książki jest napisane, że jest to powieść przygodowa, wydaje mi się, że pozycja ta łączy kilka gatunków - przygodę, thriller, młodzieżówkę. Jak zobaczyłam, że książkę napisała kobieta, byłam nieco zdziwiona, bo jakoś ciągle myślałam, że autorem książki jest mężczyzna. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
"Uczeń czarnoksiężnika" jest debiutancką powieścią 21-letniej Aleksandry Chmielewskiej. Jestem w szoku, pod ogromnym wrażeniem i nieco zazdrosna, że tak młodej autorce udało się wydać ciekawą książkę. Studiuje ona na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, więc wtrącenia muzyczne w książce, których jest sporo, wcale nie dziwią. Autorka na pewno z własnych doświadczeń wzięła relację mistrz-uczeń, dzięki czemu historia stała się wiarygodniejsza. Wystarczyło wpleść do tego wątek kryminalny i voila - mamy dobrą książkę! 

          Narratorem powieści jest Feliks, wiolonczelista, który opowiada swoją historię związaną z nauczycielem muzyki, Czarnoksiężnikiem. Ten pseudonim wziął się z przetłumaczenia jego hiszpańskiego nazwiska. Feliks opowiada o swoich latach młodości, gdy był uczniem Hectora. Zafascynowany swoim mistrzem podąża do Barcelony, aby odkryć zagadkę jego śmierci w Gran Teatre del Liceu w pożarze. Nawet sobie nie wyobraża, że zagadka będzie tak zagmatwana i będzie w nią zaplątanych tak wiele osób. 

          Zafascynowała mnie historia, którą opowiadał ojciec Hectora, Diogenes, założyciel pewnego stowarzyszenia, którego członkiem staje się Feliks. Jest to chyba najlepszy i najciekawszy rozdział powieści. Diogenes jest bardzo ekscentrycznym i nieco szalonym naukowcem, mającym bzika na punkcie przekazania swojej wiedzy i zdolności przyszłym pokoleniom z jego rodu. W książce jest również zarysowany wątek miłośny. Na szczęście nie przesłania on głównej fabuły, jak to czasami bywa, nawet w kryminałach. Jednak nadal mam trudności w określeniu głównego gatunku tej powieści.
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Historia młodego chłopaka, którego celem życiowym jest zostanie sławnym wiolonczelistą i zaimponowanie swojemu mistrzowi może naprawdę wciągnąć. Bardzo oryginalna fabuła i świetnie skonstruowane, przebiegłe morderstwo - nic dodać, nic ująć. Polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu



Recenzja bierze udział w wyzwaniach czytelniczych:
1. W 200 książek dookoła świata
2. Klucznik

poniedziałek, 20 października 2014

37# Zakochać się - Cecelia Ahern

"Chwile są cenne. Czasem z nami zostają, a czasami ulatują, ale wszystkie mają znaczenie. W jednej chwili możesz zmienić zdanie, uratować komuś życie albo się zakochać."



Tytuł: Zakochać się
Tytuł oryginału: How to Fall In Love
Autor: Cecelia Ahern (pochodzenie: Irlandia)
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania:  2 lipca 2014
ISBN: 9788377586891
Liczba stron: 415
Forma: własna biblioteczka
Moja ocena - 7/10



WSTĘPNIE...

     Nie czytam takich książek. Po prostu rzadko mnie one interesują i po książki takich autorek jak właśnie Ceceli Ahern nie sięgam. Ale przez długi czas wzbraniałam się przed powieściami Sparksa i Evansa, więc jak na blogu Antykwariatu z ciekawą książką pojawił się konkurs, a do wygrania była ta książka, pomyślałam, że warto by było raz na jakiś czas zmienić gatunek. I udało mi się tę książkę wygrać, a teraz jestem po jej lekturze.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Christina, główna bohaterka jest pośrednikiem pracy, ale ma zadatki na psychologa. Przynajmniej ja tak pomyślałam po jej rozmowie z jednym z klientów lub też po jej próbie ratowania samobójców. Jest uzależniona od poradników, posiada ich całe mnóstwo i sądzi, że przysłowie "piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce" jest nieprawdziwe. Ją spotkała dwa razy podobna sytuacja - była świadkiem dwóch prób samobójczych, dwóch różnych mężczyzn. Każdy rozdział rozpoczyna się od słowa "Jak", co również sugeruje tytuł jakiegoś poradnika. Narracja jest pierwszoosobowa. I dobrze, bo nie wyobrażam sobie innej, przy takiej tematyce.

          Początkowo książka mnie nie zainteresowała. Zaczęło się opowieścią o kobiecie po trzydziestce, która właśnie zostawiła swojego męża, bo nie była z nim szczęśliwa i która ma kłopoty z finansami. I nagle spotyka mężczyznę, którego postanawia uratować od skoku z mostu. To wszsytko wydawało mi się bardzo nudne, choć przyznam, że jest to dosyć oryginalna fabuła. Jednak po kilka następnych rozdziałach, zaczęłam doceniać humor, często całkowicie nie na miejscu (mówię tutaj o rodzinie Charlotte). Książka momentami jest naprawdę zabawna, co rozładowuje atmosferę, która powinna być napięta przy takiej fabule.

          Charlotte bierze sprawy w swoje ręce i postanawia pomóc uporać się Adamowi z jego smutkiem, złością i rezygnacją wyznaczając mu "zadania" do zrobienia, w których bierze udział razem z nim. Jednak musi to zrobić do jego 35-urodzin, bo taką zawarli umowę. Jeśli Adamowi wróci nie radość z życia, ponowi swoją próbę samobójczą. Jest to nieco dziwny plan i można się zastanawiać, co jej tak zależy, jak przecież w ogóle nie zna tego człowieka. Ale jak zaczniecie czytać, to zobaczycie, ze bohaterka jest po prostu bardzo pomocną osobą i chyba ma potrzebę naprawiania świata.
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Książka mnie pozytywnie zaskoczyła. Nie czytam zazwyczaj takich powieści obyczajowych w latach współczesnych o miłości (oprócz Sparksa i Evansa), ale ta książka mi się podobała. Mam w planach inne książki autorki. Jednak tytuł książki powinien być lepiej przetłumaczony. Zamiast "Zakochać się", powinno być "Jak się zakochać" i wtedy jak najbardziej pasowałoby to do fabuły, zwłaszcza że tytuł oryginalny brzmi: "How To Fell In Love".