"Niektórzy sądzą, że autorzy piszą książki, bo mają bujną wyobraźnię i chcą się podzielić swoją wizją. Inni zakładają, że autorzy piszą, bo rozsadzają ich opowieści – a zatem musimy je zapisać w chwilach twórczej propondencji. Obie te grupy zupełnie się mylą. Autorzy piszą książki z jednego i tylko jednego powodu: lubimy torturować ludzi."
Tytuł: Piasek Raszida
Autor: Brandon Sanderson (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: IUVI
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 1
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 1
Data wydania: luty 2017
Liczba stron: 312
Forma: własna
Moja ocena - 8/10
Moja ocena - 8/10
WSTĘPNIE...
Myślę, że większość ludzi kojarzy serię filmów oraz serial "Bibliotekarze", w których to, w wielkim skrócie, bibliotekarze ratują świat. Zresztą chyba wszystkim czytelnikom słowo "bibliotekarz" kojarzy się zdecydowanie pozytywnie. Jednak Brandon Sanderson pokazuje tych ludzi w nieco innym świetle - jako rządnych władzy i pragnących zapanować nad całym światem. Jak mu to wyszło?
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Alcatraz Smedry to trzynastoletni chłopiec, który jest sierotą ciągle trafiającym do różnych domów zastępczych. Ma wyjątkowy talent (to dobre słowo w przypadku tej książki) do psucia prawie wszystkiego, co wpadnie w jego ręce (przede wszystkim są to klamki) lub niszczenia, choć sam uważa, że to bardzo nieodpowiednie słowo. Po niefortunnym zdarzeniu, jakim jest spalenie części kuchni jego zastępczych rodziców, Alcatraz oczekuje na przybycie osoby, która zabierze go do kolejnego domu. Na domiar złego, na swoje trzynaste urodziny dostaje w spadku po zmarłych rodzicach jedynie woreczek z piaskiem... Jednak zamiast asystenta kuratorki, który miał go zabrać do kolejnej rodziny, na progu pojawia się zwariowany staruszek, który twierdzi, że jest jego dziadkiem i zjawił się, aby pomóc mu chronić piasek, który dostał w spadku. Okazuje się jednak, że został on skradziony. Tak rozpoczyna się pogoń za złymi Bibliotekarzami...
Ta książka jest dziwna. Albo autor jest dziwny albo obie te rzeczy. Ale dziwna w zdecydowanie pozytywnym sensie. Autor tak znany na całym świecie (dla mnie dopiero co poznany) ma nietuzinkowe podejście do narracji. "Piasek Raszida" to podobno pierwszy tom autobiograficznej serii, a autorem jest przecież znany na całym świecie Brandon Sanderson, czyż nie? No właśnie, macie już wytłumaczenie, dlaczego użyłam słowa "dziwna". Jest to moja pierwsza książka Sandersona, więc może nie powinnam wypowiadać się o jego stylu pisarskim, ale nie mogę się powstrzymać od stwierdzenia, że już po tym pierwszym spotkaniu z jego twórczością mogę stwierdzić, że jego styl jest zdecydowanie inny od wszystkich. No bo kto by negował swojego bohatera (pamiętajcie, że jest to autobiografia) i wręcz wmawiał czytelnikom, żeby nie widzieli w nim biednej sieroty, lecz wrednego i złego chłopca? Albo kto nazywałby talentem psucie wszystkiego w około, ogromną niepunktualność, bełkot, czy też ciągłe potykanie się? A okazuje się, że są to talenty. I to niezłe. Naprawdę niezłe. Jest to zdecydowanie powieść oryginalna i nie do podrobienia. Bibliotekarze to źli ludzie i niech będzie, że już się przyzwyczailiśmy do tej myśli, ale że autorzy tak naprawdę uwielbiają torturować czytelników? To jest dopiero ciekawe spostrzeżenie!
Po jakichś kilkudziesięciu stronach wsiąkłam całkowicie w ten świat i porzuciłam myślenie, że ta powieść jest dziwna. Jest wspaniała, zabawna, wciągająca i niezwykle interesująca. Oczywiście, od samego początku byłam nią zainteresowana dzięki jej opisowi, ale na pewno nie byłam przygotowana na tak wspaniałą lekturę. Może nawet nieco sceptycznie do niej podchodziłam (bo to przecież książka dla dzieci, bo nie ma wielkiego dramatu albo miłości chwytającej za serce itp...), ale to był mój wielki błąd. Do wszystkim pozytywnych słów o książce muszę dodać jeszcze jedno: magiczna! I to nie tylko "magiczna", jako synonim "niezwykłej", ale również za sprawą magii w niej występującej. Mam zdecydowaną słabość do zaczarowanych przedmiotów, a tych było tutaj mnóstwo (ah, ten samojeżdżący i samoparkujący samochód...). Nie mogę nie wspomnieć również o przepięknych ilustracjach, które zdecydowanie dodają uroku książce, jak i wpływają na wyobraźnię. Oddziałują również na poprawę humoru, zresztą jak cała książka, a przede wszystkim sarkastyczne żarty Alcatraza, których nikt nie doceniał. Uśmiałam się w trakcie ich czytania niesamowicie!
PODSUMOWUJĄC...
Niestety nie udało mi się przedłużyć przyjemności, jaką dała mi lektura "Piasku Raszida" na więcej niż jeden dzień... Starałam się, naprawdę się starałam odłożyć ją na bok, ale coś strasznie mnie do niej przyciągało. I nie martwcie się o woreczek z piaskiem - jest u mnie bezpieczny...
Alcatraz kontra Bibliotekarze
Piasek Raszida Kości Skryby
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu
Zdecydowanie propozycja czytelnicza, która znajdzie zainteresowanie naszej rodziny, uwielbiamy czytać takie właśnie powieści i wymieniać się wrażeniami. :)
OdpowiedzUsuńTrochę mało mam zaufania do tego wydawnictwa, ale ... kurczę, może jednak by się skusić? :)
OdpowiedzUsuńTeż nie kojarzyłam tego autora, aż do momentu wydania tej książki, kiedy w blogosferze jest o niej bardzoo głośno :D Oryginalna, nie powiem i z przyjemnością po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńNic nie czytałam z tej serii, może za jakiś czas sięgnę.
OdpowiedzUsuńNIe znam tej serii, ale chyba warta jest przeczytania :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam, ale mam ją już u siebie i planuję dzisiaj zabrać się za lekturę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post :)
Nie mogę się doczekać premiery! Z największa przyjemnością zapoznam się z niezwykłym "talentem" Alcatraza i złymi Bibliotekarzami :)
OdpowiedzUsuńŚwietna historia, ogromnie przypadłą mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale będę mieć na uwadze:) buziaki
OdpowiedzUsuńPróbowałam oglądać serial "Bibliotekarze", ale jakoś nie zaiskrzyło. ;)
OdpowiedzUsuńJa już o tej książce czytałam, ale są to kompletnie nie moje klimaty więc sobie odpuszczę i tak mam za dużo do nadrobienia ;)
OdpowiedzUsuńIdealnie nadawałaby się na nasze wieczorne czytanie z córką:)
OdpowiedzUsuńHmm... raczej się nie polubię z tą książką, ale kto wie?
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj ją skończyłam. Jest super :)
OdpowiedzUsuńAni o "Bibliotekarzach" nie słyszałam, ani o autorze. Czuję, że kilkanaście lat temu książka mogłaby mi się spodobać, teraz nie jestem pewna, czy trafiłaby w mój gust ;)
OdpowiedzUsuńZnam Sandersona w wersji "dla dorosłych". Jego powieści fantasy są niesamowite i jestem ich zagorzałą orędowniczką. Jestem szalenie ciekawa jak poradził sobie w wersji "dla młodzieży". Twoja recenzja jest obiecująca :D
OdpowiedzUsuńwłaśnie już jedną recenzję tej książki dziś czytałam :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sandersona w każdym wydaniu, a w tym dla dzieci jeszcze nie miałam okazji poznać. Na pewno ją przeczytam i pewnie zabiorę na spotkanie z autorem do Warszawy:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Czuję się zacofana. Pierwszy raz słyszę o tej książce :)
OdpowiedzUsuńZostałam kompletnie kupiona koncepcją Bibliotekarzy, chcących zawładnąć światem ;D Zaraz w głowie miałam obraz takiej starszej pani w okularach i tzw. "mroczny śmiech" ;D A co do samego Sandersona, raczej kojarzyłam go z typowym fantasy, a tutaj proszę! Sama koncepcja autobiografii i kreowanie głównego bohatera na postać średnio pozytywną brzmi świetnie! ;D
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie moje klimaty. ;/ No i z Sandersonem się jeszcze nie znam, więc sama nie wiem, czego się spodziewać po autorze. Chyba na razie sobie odpuszczę. ;/
OdpowiedzUsuńcoś mi mówi, że to nie dla mnie :]
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze prozy autora, ale ta "dziwność" zachęca mnie do jej poznania. Może będzie ku temu okazja. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńStrasznie odmienne opinie są o tej książce :) Nie znam na szczęście serii i chyba to nie mój klimat :D
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę dobrze! Lubię takie nietypowe książki, bohaterów i rozwiązania fabularne :) A Sandersona już od jakiegoś czasu planuję poznać.
OdpowiedzUsuńZnasz moją opinię, bo akurat idę tu nadrabiając kom spod mojej recenzji, ale fakt - te talenty są niezłe :D
OdpowiedzUsuń