Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2010
ISBN: 9788376485164
Liczba stron: 472
Forma: własna biblioteczka
Moja ocena - 7/10
Moja ocena - 7/10
WSTĘPNIE...
Twórczość pani Rachel Hore już znam, za sprawą powieści "Pod nocnym niebem" (recenzja). Książkę oceniłam pozytywnie, choć nie rewelacyjnie. Jednak była to ciekawa historia i postanowiłam kilka miesięcy temu zakupić drugą książkę pani Hore - "Okruchy przeszłości". Książka przeleżała na półce długi czas, dopóki Sylwuch nie wymyśliła styczniowego hasła "w dłoni" w swoim wyzwaniu "Grunt to okładka". A tak się składa, że okładka pasuje idealnie, więc z radością zabrałam się za poznawanie historii przedstawionej przez autorkę.
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Akcja toczy się dwutorowo: współcześnie i w II poł. XIX wieku. Główną bohaterką pierwszej części akcji jest Fran, młoda kobieta uzdolniona muzycznie, która po kilku latach wraca do miejsca swojego dzieciństwa (do Londynu), gdy dowiaduje się, że jej ojciec jest ciężko chory. Postanawia zostać na jakiś czas i "przejąć" kontrolę nad firmą "Minster Glass", zajmującą się m.in. naprawą witraży. Wraz z pomocnikiem ojca, Zackiem przyjmują zlecenie zrekonstruowania witrażu w pobliskim Kościele, a Fran odkrywa niezwykłą historię Laury, która rozpoczyna się w 1879 roku... Miejsce akcji jest dosyć oryginalne, jak na tego typu książki. Bo zazwyczaj bohaterki wyjeżdżają na wieś i znajduje się tam wielki dom, który skrywa sekrety dawnych mieszkańców. Tutaj mamy Londyn i sklep, a nie dom, więc to jest jakieś urozmaicenie dla osoby, która pochłania wszystkie takie powieści, które wpadną w jej ręce.
Są książki, przy czytaniu których od razu mam w głowie część recenzji i często nawet przerywam czytanie, żeby napisać kawałek mojej opinii, bo po prostu muszę to zrobić (tak było w przypadku "Czasu żniw", czy też dwóch części trylogii "Stulecie"). A są książki, które pomimo tego, że są ciekawe i ogólnie moja ocena jest pozytywna, sprawiają, że kompletnie nie mam weny, czy też pomysłu na ich recenzję... "Okruchy przeszłości" zaliczają się do tej drugiej kategorii. Historie obu pań pochłonęły mnie i może to jest powodem? Nie chciało mi się odrywać od powieści, która okazała się być naprawdę ciekawą.
Laura jest 22-letnią córką pastora, która zaczyna pisać pamiętnik po śmierci siostry - Caroline. Po tym zdarzeniu pastor postanawia zamówić witraż anioła, na cześć swojej zmarłej córki. I takim sposobem w życiu Laury pojawia się witrażysta Russel, będący w "separacji" (wtedy chyba takie słowo nie istniało) z żoną, z którym Laura zaczyna się przyjaźnić, a którym jest zafascynowana od chwili poznania. Russell wchodzi w spółkę z właścicielem Minster Glass i to właśnie ten fakt łączy historia z XIX wieku ze współczesną. Laura jest najciekawszą postacią. i po raz kolejny bardziej zainteresował mnie romans z dawnych lat, niż współczesny, który był trochę naciągany według mnie.
Tak naprawdę są dwie tajemnice. Jedna z nich dotyczy Laury i tego, w jaki sposób jest powiązana z Fran, a druga ma związek ze śmiercią matki głównej bohaterki. Ta tajemnica nie była właściwie zaskakująca, myślałam, że autorka wymyśli coś ciekawszego. Historia Laury też właściwie nie była jakaś bardzo tajemnicza, ale ciekawie się ją czytało. Jeśli w Polsce ukażą się jeszcze jakieś powieści autorki, to na pewno je przeczytam.
PODSUMOWUJĄC...
Zachęcam do zapoznania się z twórczością autorki głównie osoby, które lubią takie historie. Jeśli nie lubicie, to szczerze mówiąc, możecie się trochę wynudzić.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach czytelniczych:
Z jednej strony wydaje mi się ciekawa, z drugiej obawiam się że może wydać się zbyt przewidywalna.. ;)
OdpowiedzUsuńJa na razie spasuję. Mam w zanadrzu inne pozycje do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńLubię, gdy akcja dzieje się dwutorowo. Chętnie zajrzę.
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa, ale mam tyle planów czytelniczych.. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, ale nie wiem czy potrafiłaby mnie wciągać. Póki co spasuję, ale nie mowię nie. :D
OdpowiedzUsuń~Księżycowa Pani
Myślę, że gdy książka wpadnie mi w ręce, to z chęcią ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJakie ty zawsze piękne i ciekawe książki czytasz. Moje klimaty, więc przeczytam
OdpowiedzUsuńZ okładki bije takie jakieś ciepło :)
OdpowiedzUsuńChętnie zajrzę do tej książki jeśli uda mi się gdzieś ją upolować :)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco, więc pewnie warto rozejrzeć się za lekturą.
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńTen XIX wiek mnie kusi, ale niezbyt przepadam za zabiegiem, w którym akcja toczy się w dwóch epokach. Jednak gdy będę miała okazję to nie wykluczam, że przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńA ja czasami mam tak, że mam ogromną chęć i potrzebę napisania recenzji, ale jak ją piszę ciągle mi się coś w niej nie podoba, słowa mi umykają i nie oddają tego co czuje :) i dzis pisząc recenzje też tak miałam :)
OdpowiedzUsuńHmmm na razie się wstrzymam, niby ciekawie, ale mam wiele ważniejszych książek do przeczytania na chwilę obecną :)
OdpowiedzUsuńSam czas rozgrywania akcji bardzo mi się podoba, ale jeśli chodzi o fabułę to mam trochę mieszane uczucia ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się ciekawa, myślę, że sięgnę po nią, jak ogarnę wszystko co mam do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco. Będę miała na uwadze tę książkę.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, choć jak wiesz to nie do końca moje klimaty ;) Polecę mamie, bo mam tę pozycję w bibliotece.
OdpowiedzUsuńRównież często w trakcie czytania od razu przychodzą mi do głowy pomysły na recenzje. Co do samej książki to chętnie się z nią zapoznam, a wynudzenie się raczej mi nie grozi :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ,,Pod nocnym niebem" i byłam zadowolona z tej książki. Po ,,Okruchy przeszłości" też będę musiała sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńNie znam kompletnie autorki. Lubię jednak, gdy akcja przebiega w dwóch płaszczyznach czasowych. Jeśli gdzieś spotkam, może okładka do mnie mrugnie i sięgnę...
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj nie umiem napisać recenzji książki, która mnie po prostu oczarowała. :) Bo mam świadomość, że choćbym nie wiem jak się starała to nie zdołam przenieść piękna książki do opinii. :) No, ale. To taka dygresja. Autorki nie znam, o książce pierwsze słyszę, jeśli mam być szczera. I o ile lubię kiedy jest tak podzielny czas fabularny, to akurat... czy ja wiem? Trochę nie ufam nieznanym tytułom. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
"Pod nocnym niebem" czytałam dawno temu - w roku 2012 :) Nie był to jakiś hit, ale chciałam poznać też inne powieści tej autorki, m.in. właśnie "Okruchy przeszłości" - może zdecyduję się kiedyś na lekturę, jeśli książka będzie w bibliotece :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie jest to być może książka po którą mam chęć już teraz, od razu sięgnąć, ale po Twojej recenzji myślę, że gdybym na nią trafiła to pewnie bym przeczytała. I całkiem możliwe, że nawet by mi się podobała. Lubię gdy przed czytelnikiem odkrywane są wydarzenia nie tylko teraźniejsze, ale i te z przeszłości. Dwa plany czasowe, mądrze wykorzystane, mogą nadać ciekawy rys powieści.
OdpowiedzUsuńTrochę tej nudy się właśnie obawiam. Mam tę książkę na półce od lat i jakoś ciągle odkładam ją na później. Sama nie wiem, wciąż nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuń