Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: wrzesień 2014
ISBN: 9788310125521
Liczba stron: 448
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 7/10
Moja ocena - 7/10
WSTĘPNIE...
Czytałam już twórczość pań Ligas-Łoniewskiej oraz Michalak, więc przyszedł czas na trzecią autorkę, której powieści intrygowały mnie od jakiegoś czasu, czyli na Annę J. Szepielak. Nie zaprzeczę, że przy podejmowaniu decyzji patrzyłam też na okładkę... Tak już mam... Ta okładka jest zniewalająca, a i obok fabuły nie mogłam przejść obojętnie. W tym miesiącu nieco zaniedbałam moje wyzwanie "Stare, dobre czasy!" (o którym właśnie chciałam wam przypomnieć), a ta książka świetnie się wpisuje w ustalone przeze mnie ramy czasowe.
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Historia prowadzona jest dwutorowo. Pierwsza część akcji dzieje się w latach 1903 1947, a druga rozpoczyna się w 2012 roku. Uwielbiam książki pisane właśnie w taki sposób, bo zawsze na końcu te czasy jakoś się ze sobą łączą i bohaterowie są ze sobą powiązani. Tutaj mamy całą galerię osobowości, jest wielu bohaterów. Historia dziejąca się we współczesności opowiada głównie o siostrach Joannie i Jance. Często pojawiają się również ich przyjaciółki - Elwira i Marta., bohaterka innej powieści pani Szepielak - "Młyn na Czarnym Potokiem". W tamtej książce to Marta postanawia odkryć dzieje swojej rodziny. Ciekawa jestem, czy na Elwirę też przyjdzie czas, byłabym z tego zadowolona. Szkoda, że umknęło mi, że jest to tak jakby kontynuacja serii (choć o żadnej serii nie było mowy...), to najpierw przeczytałabym o Marcie. Ale nic straconego. Każda z kobiet ma swoje problemy, każda dostaje jakiś kawałek fabuły. Nie jestem dobra w zapamiętywaniu imion ani koligacji rodzinnych, więc zbawieniem dla mnie było drzewo genealogiczne na ostatniej stronie. Wielki plus dla autorki, bo tak to pewnie sama bym musiała sobie je narysować i się przy tym denerwować.
Mimo, że uwielbiam stare czasy, to bardziej zainteresowała mnie historia Joanny. Razem z nią brałam udział w poszukiwaniach i odkrywaniu historii rodziny. Aj, jak ja bym chciała znaleźć tyle wspomnień z początku XX wieku na swoim strychu... Marzy mi się mały kuferek z listami, zdjęciami albo pamiętnikiem babci albo prababci... Joanna staje się coraz bardziej pochłonięta odkrywaniem życia swoich przodków, ale w jej życiu również sporo się dzieje. Na horyzoncie pojawił się tajemniczy Filip, który w jakiś sposób jest związany ze snami Asi, a do miasteczka zawitał były narzeczony - Tomek. Trochę jednak zadziwiła mnie reakcja Asi na wieść o tym, kim jest Filip. Czy to naprawdę takie straszne, że to przed nią ukrył?
Wadą książki jest powoli płynąca fabuła. Nie ma jakiś większych zwrotów akcji, jest to typowa powieść obyczajowa. Ale taka miała być, prawda? Denerwowała mnie również nieco staropolska gwara, ale zapewne to był niezbędny element, bo nie dosyć, że stare czasy to jeszcze okolice Lwowa. Za to na pewno plusem jest wiedza autorki na ten temat. Joannę jako główną bohaterkę na szczęście polubiłam, a nie zawsze tak bywa. Wydaje mi się, że kontynuacja będzie, bo książka chyba tak się nie może skończyć...
PODSUMOWUJĄC...
Po inne książki na pewno kiedyś sięgnę, ale nie wydaje mi się, aby miało to nastąpić w najbliższym czasie. Chyba na razie ten obyczajowy ciąg przerwę powieścią fantasy albo thrillerem. Tym razem mam chęć na jakąś akcję lub zawiłą zagadkę... A wam polecam zapoznac się w powieścią pani Szepielak.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach czytelniczych:
1. W 200 książek dookoła świata
2. Stare, dobre czasy!
3. Grunt to okładka
4. Czytam opasłe tomiska
1. W 200 książek dookoła świata
2. Stare, dobre czasy!
3. Grunt to okładka
4. Czytam opasłe tomiska
Zupełnie nie znam tej autorki, ale powoli płynąca fabuła skutecznie mnie odstrasza. Jakoś nie mam nastroju na takie książki i też właśnie szukam jakiegoś mocnego uderzenia ;)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam ją w planach przeczytać, może nadarzy się okazja:)
OdpowiedzUsuńLubię czytać polskie powieści :)
OdpowiedzUsuńCzemu by i nie? :D
Wszystko fajnie, tylko ja nie lubię takiej powolnej akcji, wiec raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPowoli płynąca fabuła już ją skreśla jak dla mnie, bo nie lubię jak w książkach akcja dzieje się zbyt wolno, bo szybko się zaczynam nudzić :(
OdpowiedzUsuńZobaczymy, może kiedyś. Lubię powieści dwutorowe :)
OdpowiedzUsuńPowieść sprawia wrażenie takiej statecznej - powiedziałabym, że wręcz leniwej...
OdpowiedzUsuńLubię historie jak piszesz - dwutorowe. Być może uda mi się przeczytać i tę książkę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być przyjemna. Taki klimat mógłby mnie zainteresować. Każdy chciałby znaleźć takie pamiątki po przodkach, ja już wiele razy bawiłam się w rozbudowywanie drzewa genealogicznego choć ugrzęzłam w ślepym punkcie niestety.
OdpowiedzUsuńpokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Ostatnio czytałam inną książkę tej autorki i była super. Po tą też chciałabym sięgnąć
OdpowiedzUsuńOsobiście tej autorki nie znam, ale podoba mi się to o czym piszesz- powieść prowadzona dwutorowo to sam w sobie styl i kunszt literacki, uwielbiam sięgać po tego typu książki :)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, ale widzę, że coraz częściej twórcy wykorzystują dwutorową akcje. Chyba stało się to modne. :-)
OdpowiedzUsuńWolne tempo mnie trochę odstrasza. A staropolska gwara jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńChoć okładka do mnie przemawia i zachęca, to jakoś ta powoli płynąca fabuła mnie odstrasza.Czasami mam ochotę na takie niespieszne książki więc może jeszcze przyjdzie na nią czas:)
OdpowiedzUsuńWiesz, książka mogłaby być dla mnie dobra, gdyby nie fakt, że fabuła toczy się wolno. Niestety w okresie jesienno-zimowym preferuję dynamikę i nagłe zwroty akcji, dlatego muszę podziękować. Ale nie mówię nie. Może kiedyś się zdarzy okazja do przeczytania tej pozycji. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
Czytałam poprzednią książkę autorki i bardzo przypadł mi do gustu poetycki styl. Chętnie sięgnę i po tę powieść :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię tego typu historię a szczególnie dwutorową akcję! Przyciąga mnie tytuł, lubię zdjęcia w kolorze sepii - ogólnie należę do sentymentalnych osób... Trochę mnie przeraża powolne tempo wydarzeń i gwara do której nie mam przekonania (tzn w literaturze). Sama nie wiem co mam myśleć, bo niby mam ochotę a jednak coś mnie odstrasza. Czas pokaże ;)
OdpowiedzUsuńDziś jakoś wszystko mi się podoba, wszystkie książki, jakie mi się podsuwa, ale do tej mi się podsuwa, ale do tej mam wątpliwości. Może - kiedyś;)
OdpowiedzUsuńDawno czytałam jakąś obyczajówkę i chętnie tą książką powrócę do tego gatunku :)
OdpowiedzUsuńJa pożyczyłam w bibliotece i mi się podobała. Nie powiedziałabym, że akcja toczy się wolno, jest mnóstwo niespodzianek zwłaszcza w części historycznej, ale faktycznie to czysta obyczajówka - o ludzkim życiu. Za to pierwsza część tej serii czyli "Młyn nad Czarnym Potokiem" jest faktycznie wolny, za to taki przyjemniutki:) Gdzieś czytałam wypowiedź, że był napisany w modnym rytmie slow life i faktycznie tak jest. Mnie właśnie na jesień odpowiada, ciepły koc, herbata i coś spokojnego do czytania. Trochę tylko irytuje zaskakujące zakończenie, bo nie wiem, co o nim myśleć. Fajny blog. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMartyna
Może wstyd przyznać, ale nie słyszałam nigdy o tej autorce. Nie wydaje mi się też, bym w niedługim czasie sięgnęła po tę książkę, choć takie połączenia historii sprzed lat i historii aktualnie się rozgrywającej jak najbardziej lubię.
OdpowiedzUsuńOkładka jest taka śliczna. Uwielbiam takie powieści obyczajowe, w których akcja toczy się powoli. To powieść dla mnie.
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście przyciąga. Wydaje mi się, że ta książka mogłaby przypaść mi do gustu.
OdpowiedzUsuńjakoś nie przepadam za Polskimi autorami. ;)
OdpowiedzUsuńpreferuję wyłącznie naszą fantastykę.
Michalak dla mnie odpada, Łoniewska jest ok, ciekawe czy ta autorka przypadnie mi do gustu :) muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńChyba moja mama właśnie zaczyna czytać książki tej autorki. Poczekam jeszcze na jej opinię :)
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest bardzo ciekawa i książka też się taka wydaje, jednak mimo wszystkich tych zalet, które wymieniłaś, chyba raczej spasuję. Nie jestem pewna, czy przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńObawiam się tej powolnej akcji i nie wiem czy styl, użycie staropolskiej gwary w powieści przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nic nie czytałam tej autorki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie na Pani blog i za recenzję. Cieszę się, że Czytelnicy znajdują w moich powieściach coś dla siebie - jedni lubią klimat i historię, inni współczesność :), choć przyznaję, że to raczej nie są opowieści dla młodego Czytelnika. Tak, trzecia część małopolskiej trylogii rodzinnej będzie dotyczyć Elwiry i będzie miała jeszcze inną kompozycję. Język moich postaci jest, jak Pani słusznie zauważyła, zawsze zindywidualizowany - inaczej mówią ludzie we Lwowie na początku XX wieku, inaczej robotnica ze Śląska, inaczej postaci współczesne, zwłaszcza jeśli są w różnym wieku i mają różny poziom wykształcenia. To kwestia realizmu postaci.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pozostałe moje powieści też przypadną Pani do gustu.
Przy okazji pozwolę sobie skomentować grafikę tła blogu - ten swoisty kolaż jest śliczny. :)
Pozdrawiam serdecznie
Anna Szepielak
Nie znam twórczości autorki, ale historia wydaje się być intrygująca. Poszukam.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja sprawiła, że zapragnęłam tej książki ;) Miło byłoby odnaleźć na strychu pamiątki po poprzednich pokoleniach i zanurzyć się w odkrywaniu historii.Troszkę nie podoba mi się zarzut, że fabuła nie należy do wartkich, ale postaram się przymknąć na to oko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Angelika
Fabuła w moim guście, jak będę miała okazję to przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie w moim guście...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Moja przygoda z powieścią tej autorki "Młyn nad Czarnym Potokiem" zakończyła się bardzo szybko, bo już po kilku pierwszych stronach. Jak dla mnie zbyt mdła i powolna.
OdpowiedzUsuńhttp://pod-lupa-optymistki.blogspot.com/ Zapraszam do siebie, niedawno pojawiłam się w blogsferze i mam nadzieję, że się spodobam :)
Pozdrawiam,
Justyna