Strony

wtorek, 10 października 2017

247# We dwoje - Nicholas Sparks

"Niełatwo jest być facetem, który jest idealny dla kogoś innego. Z tego powodu często miałem złamane serce i nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego kobiety mówią, że poszukują w mężczyznach romantyzmu, dobroci, zainteresowania i umiejętności słuchania, a gardzą tymi cechami, gdy ktoś im je oferuje".




Tytuł: We dwoje
Autor: Nicholas Sparks (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 544
Forma: moja własna
Moja ocena - 8/10

WSTĘPNIE...

         Nicholas Sparks jest uważany za mistrza powieści romantycznych. Jestem skłonna zgodzić się z tym stwierdzeniem, gdyż staram się nie omijać żadnej premiery jego książek i nadrabiać zaległości w jego twórczości wydanej w Polsce, jeszcze zanim zaczęłam czytać jego powieści. Książki Nicholasa Sparksa są również idealne do odtworzenia na dużym ekranie - i w tym temacie nie mam żadnych opóźnień. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
     
         Russell Green jest mężem Vivian oraz ojcem małej London. Prowadzi ustabilizowane życie, które niczym nie różni się od życia jego rówieśników - spłaca kredyt hipoteczny, musi utrzymać malutką córeczkę oraz żonę, która zrezygnowała z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem, przez co cała odpowiedzialność zarabiania pieniędzy i utrzymania rodziny spada na niego. Wszystko jest w porządku, do momentu gdy musi podjąć trudną decyzję odejścia z pracy i założenia własnej działalności. Początkowo jest pełen zapału, gdyż własna firma zajmująca się tworzeniem reklam od zawsze była jego marzeniem, jednak z czasem jest coraz bardziej przerażony odpowiedzialnością, jaka na niego spadła, zwłaszcza, że brakuje klientów zainteresowanych jego agencją. Dodatkowo żona zaczyna się stopniowo od niego oddalać, a Russell ze wszystkich sił stara się nie dopuścić do rozpadu małżeństwa.

          Jak już wspomniałam na samym początku, czytałam wiele książek Nicholasa Sparksa i czasami miałam wrażenie, że powiela schematy znane z innych powieści albo nawet ze swoich wcześniejszych, jednak tym razem poczułam pewną świeżość, jakby tematu trudnego małżeństwa jeszcze nie omawiał w taki sposób. Bardzo ciekawie jest poprowadzona narracja, może właśnie dlatego od samego początku poczułam, że ta książka jest inna, różni się od dotychczasowych. Narratorem jest główny bohater, który stara się opowiedzieć nam swoją historię. Rozpoczyna od momentu, w którym jego żona poinformowała go, że jest w ciąży. Jest to zdecydowanie kluczowy moment jego historii, gdyż to właśnie na dziecku się ona opiera. W czasie prowadzenia fabuły ciągle lawiruje pomiędzy własnymi wspomnieniami i stara się wytłumaczyć nam, co poszło nie tak w jego życiu i jakie mogły być tego powody. Przedstawia swoje relacje z małą córeczką, które są największym plusem w tej powieści, gdyż wprowadzały wiele słodyczy do fabuły. Russell zaczyna doceniać czas spędzony z dziewczynką i żałuje, że wcześniej nie miał go aż tyle. Jednak ich relacja nie jest jedynie idyllicznym obrazkiem - bohater przechodzi przez wiele etapów i emocji związanych z byciem pełnoetatowym ojcem, w tym czuje wielki strach i obawę przed tym, co czeka London w najbliższej, ale i dalszej przyszłości. 

          Już od samego początku miałam ochotę rozszarpać Vivian oraz samego bohatera za to, że na tyle pozwalał swojej żonie. Z jego opisu wyłoniła się postać kobiety, która nie ma szacunku do pieniędzy ani do osoby, która je zarabia i wydaje je bez opamiętania. Jeżeli sytuacja na to pozwala, to oczywiście nikt jej tego nie broni, jednak w momencie gdy sama przechodzi w "stan spoczynku", a do utrzymania dochodzi kolejna osoba, to logicznym jest, że trzeba kontrolować zakupy, zwłaszcza te niepotrzebne, typu co rusz nowe, markowe ubrania, wizyty u kosmetyczki itp. Gdy podjęła pracę stała się jeszcze gorszą osobą, niż była przedtem - zaczęła zwalać wszystkie obowiązki na męża, pomimo tego, że on również pracował, manipulowała nim, obwiniała o wszystko. Według mnie to typowa "zołza", a jak wiadomo, mężczyźni właśnie takie kobiety kochają najbardziej... Zirytowała mnie również postawa bohatera, który twierdził, że nie chce zabronić tego ukochanej, bo przecież obiecał jej, że ich życie się nie zmieni, będą je utrzymywać na takim samym poziomie, jak dotychczas. Russell to strasznie miły facet, dobry, uczynny i stawiający swoją partnerkę na pierwszym miejscu, stąd moja irytacja jego postawą, gdyż nie powinien tego robić w stosunku do tak okropnej kobiety, jaką była Vivian. Dał się wykorzystywać, a wszystko po to, aby zadowolić wiecznie nadąsaną kobietę, która nawet tego nie doceniała. Jednak moje zdenerwowanie bohaterami nie wpłynęło w żaden sposób na moją ocenę powieści, która dzięki tej trudnej sytuacji, w jakiej znalazł się główny bohater, bardzo mnie zainteresowała i nie przeczę, że z nadzieją wypatrywałam nowej postaci żeńskiej, która będzie całkowitym przeciwieństwem żony Russella. Na szczęście w tym temacie autor nigdy nie zawodzi.
        
PODSUMOWUJĄC...

          "We dwoje" to powieść z dużą ilością bólu, smutku i strachu, ale także z ogromną szczyptą miłości i uzdrawiania. Ta książka nie jest tym, czego można oczekiwać od Nicholasa Sparksa. Tym razem w jego opowieści ważniejsza była miłość rodzicielska, niż romantyczna łącząca dwoje ludzi.  To nie kolejny epicki romans, który czasem wydaje się aż nieprawdopodobnie piękny. To codzienna, realistyczna historia, dotycząca wielu prawdziwych problemów, ale nadal pełna magii za sprawą prawdziwej i wielkiej miłości do dziecka. 


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

15 komentarzy:

  1. To widzę trochę inne wydanie powieści Sparksa- bardziej realne. Hm... na pewno żona bohatera mnie strasznie by zirytowała, zastanowię się nad lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię książki tego pisarza. U mnie na półce ubiegłoroczna premiera ale i tę przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, to piękna powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wprost nie mogę w to uwierzyć, że Sparks wciąż przede mną :) a planuję jego książki już od tak dawna!
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno czytałam pierwsza "moja" książkę Sparksa - "Jesienna miłość" - i raczej na razie przygody z nim nie będę raczej kontynuować. Jednak... to nie jest coś dla mnie :D Nie nienawidzę, rozumiem, o co chodzi, ale po prostu mam na półce bardziej interesujące mnie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka zbiera póki co same pozytywne opinie, a ja jako że z autorem styczności jeszcze nie miałam, myślę że mogłabym zacząć od tej książki. Co więcej, uwielbiam filmy na podstawie jego powieści, i bardzo kusi mnie przeczytanie też jak pisze, ale jakoś zawsze nie po drodze mi z tymi książkami.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno już Sparksa nie czytałam :) chyba czas wrócić do jego twórczości :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aż wstyd się przyznać, że nie czytałam jeszcze żadnej powieści tego Autora. Choć oglądałam kilka filmów na podstawie jego powieści:) Chętnie przygodę z jego twórczością zacznę właśnie od tej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na Sparksa zawsze będę miała czas i chęć. Ta książka dopiero przede mną :)

    Zapraszam do siebie i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna recenzja :)
    Czytałam już tę książkę i jestem bardzo usatysfakcjonowana lekturą, bardzo mi się spodobała taka nowa odsłona Sparksa :)
    Pozdrawiam :)
    http://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka, którą chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo lubię pana Sparksa. No i kolejny tytuł leci do kolekcji!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przepadam za Sparksem, ale może się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Właśnie jestem w trakcie czytania książki i bardzo mi się podoba ;) Sparks, jak to Sparks - wiem, że od niego mogę oczekiwać tylko najlepszych historii i liczę na to, ze ta też się taka okaże :)

    Pozdrawiam
    Caroline Livre

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mam prawdę mówiąc przekonania do książek Sparksa - czytałam dwie o nie zrobiły na mnie wielkie wrażenia, chociaż lekkiego pióra mu nie odmawiam. Tutaj temat, który wziął na warsztat wydaje się ciekawy, więc nie mówię definitywnie nie, ale to raczej jak akurat nic innego nie będę miała w planach.

    OdpowiedzUsuń