Autor: Leila Meacham (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: lipiec 2015
Liczba stron: 616
Forma: e-book
Moja ocena - 7/10
WSTĘPNIE...
Uwielbiam sagi rodzinne, a zwłaszcza te, w których łączą się historie kilku rodów, a nie tylko jednego. Saga autorki Leili Meacham składa się z dwóch tomów pt. "Plantacja Somerset" i "Róże". Akcja rozpoczyna się w 1936 roku, zaś kończy w latach 80. XX wieku (w "Różach").
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Autorka Leila Meacham zabrała nas do czasów z początku XIX wieku w Stanach Zjednoczonych, gdzie niewolnictwo było na porządku dziennym i dopiero zaczynały się małe i niepewne ruchy abolicjonistyczne. Bohaterów jest wielu, gdyż jest to ponad 600-stronicowa saga opowiadająca o kilku rodzinach - Toliverach, Warwickach, Wyndhamach i DuMontach. Głównymi bohaterami zaś są pojedynczy przedstawiciele tych rodzin: Silas Toliver, Jeremy Warwick, Jessica Wyndham, Henri DuMont. Jak łączą się ich losy? Silas i Jeremy są przyjaciółmi od wielu lat i postanawiają razem wyjechać na ziemie teksańskie, aby spełniać tam swoje marzenia i założyć miasto. Przez pewien splot różnych wydarzeń towarzyszy im Jessica, która zostaje żoną Silasa. Po drodze spotykają zaś Francuza - Henri DuMonta, która pragnie uciec od apodyktycznego ojca i założyć swoją firmę w nowym mieście. W taki sposób Silas buduje rezydencję Somerset oraz wielką plantację bawełny, Jeremy zajmuje się wyrębem i handlem drewna, zaś Henri otwiera wymarzony dom handlowy. Jednak wkrótce nad rodziną Toliverów zbiorą się czarne chmury, gdyż podobno bogactwo zdobyte w sposób, w jaki pozyskał je Silas, jest obarczone klątwą...
W powieści tej głównym plusem są bohaterowie. Mamy dwie wspaniałe kobiety, które w pewnym stopniu są inne niż reszta kobiet żyjących w XIX wieku. Największą sympatię wzbudziła we mnie Jessica, która jest panienką z dobrego i bogatego domu, w którym korzysta się z pracy wielu czarnoskórych niewolników. Jednak Jessica jest buntowniczką i abolicjonistką, chce żeby służba była traktowana jak każdy inny człowiek. Te przekonania nie podobają się oczywiście jej ojcu, który wymyśla dla niej bardzo surową karę. Jednak kara w pewnym momencie zamienia się w nagrodę. Sarah natomiast działa w Kolei Podziemnej, czyli pomaga ukrywać zbiegłych Murzynów i pomaga im w ucieczce. Szkoda tylko, że wątek Sary był taki krótki.
Jednak powieść ta ma również wady. Mam wrażenie, że niektóre wątki były urywane i akcja działa się nagle kilka lat później. Niektóre wątki naprawdę mnie ciekawiły i wolałabym dowiedzieć się co się działo dalej w obecnym momencie, a nie tylko z pamiętnika, czy z opisu narratora kilka lat później. Kolejną wadą są momentami zbyt długie opisy np. konfliktu pomiędzy bohaterami, a Indianami. Choć właściwie trudno sobie wyobrazić, żeby 660-stronicowa książka była ciągle ciekawa i żeby akcja ciągle się rozwijała i nie ustawała. Jednak sagi rodzinne chyba mają to do siebie, że czasem leniwie się ciągną.
PODSUMOWUJĄC...
Jednak pomimo kilku wad bardzo polecam przeczytać pierwsza część sagi. Zwłaszcza osobom, które takie historie po prostu uwielbiają. W najbliższym czasie na pewno sięgnę również po kontynuację "Róże", gdyż chętnie się dowiem jak to dalej było z ta klątwą...
Mimo tych wad, mam wielką ochotę na tę książkę, bo uwielbiam takie wielopokoleniowe sagi :)
OdpowiedzUsuńPorządne, grube tomiszcze. Uwielbiam sagi, pisałam to wielokrotnie, więc recenzowany przez Ciebie tytuł bardzo mnie zainteresował. Nawiasem mówiąc, nie natknęłam się jeszcze nigdzie na tę powieść :)
OdpowiedzUsuńPomimo paru niedociągnięć, książka wydaje się całkiem interesującą, więc wezmę ją z bibliotecznej półki, jeśli kiedyś na nią trafię.
OdpowiedzUsuńRaczej sagi rodzinne to nie moja bajka, ale może kiedyś mi się odmieni, a wtedy czemu nie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podobne historie, więc zdecydowanie to coś dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Całkiem nieźle oceniasz tę powieść :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie :) Bardzo podoba mi się ta kolorowa okładka. Na tę porę roku w sam raz! :)
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną raczej podziękuję, ale nie mówię nie, bo czasami mam ochotę na tego typu powieści. ^_^
OdpowiedzUsuńJaka okładka piękna :) cóż, każdy ma wady, książka też, więc warto dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńPiękna okładka :). Lubię sagi rodzinne.
OdpowiedzUsuńSagi rodzinne to mój gatunek. Piszę to po raz tysięczny. Dlatego skuszę się mimo wad :)
OdpowiedzUsuńhttp://moje-ukochane-czytadelka.blogspot.com/2015/06/282collide.html
Akcja powieści rozpoczyna się w 1835roku
OdpowiedzUsuń