Wydawnictwo: IUVI
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 5
Seria: Alcatraz kontra Bibliotekarze, tom 5
Data wydania: październik 2018
Liczba stron: 288
Forma: własna
Moja ocena - 8/10
Moja ocena - 8/10
WSTĘPNIE...
To już piąta i niestety ostatnia część przygód o Alcatrazie i jego rodzinie. Poprzednie cztery tomy wywołały u mnie wiele uśmiechu na twarzy, wiele radości z czytania i kilka godzin oderwania się od rzeczywistości i pogrążenia w fantastycznym świecie wykreowanym przez Sandersona.
TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
Ostatnio Alcatraz uratował Królestwo Mokki przed zagładą Bibliotekarzy, jednak... skazał na niego świat. Jego talent do psucia wszystkiego okazał się o wiele bardziej złożony - udało mu się zniszczyć wszystkie talenty, jakie posiadała rodzina Smedrych. Na dodatek nie może liczyć na pomoc pogrążonej w śpiączce przyjaciółki Bastylii, jego ojciec chce dać wszystkim ludziom talenty, a matka to najgorsza na świecie Bibliotekarka bez jakichkolwiek matczynych uczuć. Uff... czy to już wszystkie problemy, z którymi musi zmierzyć się 13-letni chłopiec? Niestety nie, czeka go infiltracja największej biblioteki na świecie (a jak wiadomo, takie miejsca są przerażające i ekstremalnie niebezpieczne) - Wieloteki, co niestety doprowadzi do naprawdę przerażającej sytuacji.
Ton całej książki bardzo różni się od poprzednich czterech, mimo że lekka zmiana stylu była już wyczuwalna w czwartej części. Wtedy już zaczęło się robić bardziej poważnie, zaczęłam się zastanawiać, czy sarkastyczny humor nie jest tylko przykrywką, a cała historia ma o wiele głębsze dno. Okazało się, że intuicja dobrze mi podpowiadała, gdyż "Mroczny Talent" pokazuje zdecydowanie inny styl od poprzednich części (pomimo przezabawnych tekstów związanych z odkryciem przypisów przez bohatera). Jeśli chodzi o zakończenie... No cóż, nie możemy powiedzieć, że autor nie ostrzegał, prawda? Robił to wielokrotnie, ale kto by pomyślał, żeby brać to na poważnie. Przecież wszystkie książki był takie zabawne, więc jakim cudem nagle zakończenie jest takie? W tym momencie należałoby sobie przypomnieć sam początek pierwszego tomu, kiedy to wszystko praktycznie dostaliśmy podane na tacy. I należałoby sobie przypomnieć również wszystkie dialogi, zdania, monologi, kiedy przypominał nam o tej scenie i zapowiadał, że w końcu ją wyjaśni. Alcatraz Smedry od samego początku przygotowuje wszystkich do takiego właśnie wydarzenia. Jego ciągłe, złowrogie ostrzeżenia o przyszłej porażce trudno pominąć w poprzednich czterech książkach, więc nie można mieć do niego o to pretensji. Ale nie zmienia to faktu, że zakończenie "Mrocznego talentu" jest najbardziej przygnębiającym, z jakim miałam do czynienia od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, Brandon Sanderson wyrwał mi serce w ciągu zaledwie kilku minut i zostawił z niedowierzaniem namalowanym na twarzy przez dłuższy czas. I tylko ta uwaga na samym końcu książki daje małą nadzieję, że może jednak historia nie jest zakończona i Bastylia opowie ją nieco inaczej w dodatkowym tomie... Ale tylko może.
PODSUMOWUJĄC...
"Mroczny talent" jest jedną z najbardziej zaskakujących książek, z jakimi miałam do czynienia. Ironiczny humor, potencjalnie historia dla dzieci, lecz zakończenie okrutne, nawet dla dorosłego czytelnika, który zżył się z bohaterami, a któremu zostali oni odebrani (niektórzy). Jednak warta przeczytania, przede wszystkim ze względu na chęć dokończenia historii Smedrych z poprzednich tomów.
Alcatraz kontra Bibliotekarze
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu